.

.
Home » , » Adam Szejnfeld: Własne mieszkanko

Adam Szejnfeld: Własne mieszkanko

Written By Anna Lesack on środa, 15 maja 2013 | 00:48



Dzi­siej­sze spół­dziel­nie miesz­ka­niowe to żywy relikt PRL-u











Nie­przej­rzy­ste, dro­gie, z nie­liczną kastą uprzy­wi­le­jo­wa­nych, i całą resztą, która musi pła­cić coraz wię­cej i wię­cej. Tak mówią jedni. Ich człon­ko­wie nie tylko nie wie­dzą, na co są prze­zna­czane ich pie­nią­dze, ale także nie mają real­nej wła­dzy nad swoją nie­ru­cho­mo­ścią. Ci, któ­rzy pró­bują się dowie­dzieć np. jak są obli­czane opłaty za miesz­ka­nie, lub ile zara­bia pre­zes spół­dzielni czę­sto są z niej wyrzu­cani pod pre­tek­stem dzia­ła­nia na jej szkodę. Dodają kry­tycy spół­dziel­czego sys­temu zabez­pie­cza­nia potrzeb miesz­ka­nio­wych. Zwo­len­nicy, nato­miast sobie chwalą. Jest miesz­ka­nie, o nic nie trzeba się mar­twić, pre­zes i zarząd zała­twiają wszyst­kie sprawy, ba nawet budują czę­sto nowe obiekty, by zapew­nić następ­nym człon­kom szansę na mieszkanie…



Tak. Nie ulega wąt­pli­wo­ści, iż spół­dziel­czość miesz­ka­niowa wywo­łuje w Pol­sce kon­tro­wer­syjne oceny i buduje zupeł­nie sprzecz­nie ze sobą sta­no­wi­ska. Wydaje się jed­nak, że poziom kry­tyki i ocze­ki­wa­nia zmian jest wyż­szy niż samo­za­do­wo­le­nia i bier­nej akcep­ta­cji stanu aktu­al­nego. Warto w tym momen­cie zauwa­żyć także, że sytu­acja nie jest iden­tyczna w każ­dej spół­dzielni. Są takie, które się chwali i nagra­dza, ale dzia­łają i takie, które są na języ­kach wszyst­kich. Ozna­cza to, iż nie tylko prze­pisy prawa w tej mate­rii są ważne, ale i dzia­łal­ność kon­kret­nych osób. Ludzie są więc na ogół klu­czem do sedna sprawy, a nie tylko para­grafy. One jed­nak muszą być nowo­cze­sne i dosto­so­wane do demo­kra­tycz­nego pań­stwa wol­nych oby­wa­teli. W pra­wie spół­dziel­czym nie zawsze mamy jed­nak do czy­nie­nia z reali­za­cją tej fun­da­men­tal­nie waż­nej idei.



Głów­nym więc celem przy­go­to­wy­wa­nej w Sej­mie reformy prze­pi­sów doty­czą­cych spół­dzielni miesz­ka­nio­wych jest zapew­nie­nie posia­da­czom miesz­kań o sta­tu­sie prawa odręb­nej wła­sno­ści, któ­rzy zre­zy­gnują z człon­ko­stwa w spół­dzielni, wpływu m.in. na spo­sób zarzą­dza­nia całą nie­ru­cho­mo­ścią, a więc i wyso­kość opłat. Opra­co­wy­wane zmiany mają spra­wić, że spół­dziel­nie będą pra­co­wać wydaj­niej, wie­dząc, że ich miej­sce może zająć komer­cyjna firma, wyna­jęta przez samych spółdzielców.



Ta reforma jest w inte­re­sie trzech milio­nów sze­re­go­wych człon­ków spół­dzielni, ale nie ich kie­row­nic­twa, zwłasz­cza pre­ze­sów, któ­rzy zapewne wyto­czą naj­cięż­sze działa, żeby prze­ko­nać miesz­kań­ców swo­ich spół­dzielni, że takie zmiany to istna apo­ka­lipsa. Mówią zwo­len­nicy zmian. Do dys­po­zy­cji mają znaczne środki finan­sowe, bo spół­dziel­nie dys­po­nują potęż­nymi mająt­kami, nie­rzadko więk­szymi od śred­niej wiel­ko­ści mia­sta powia­to­wego. Dodają ci, któ­rym zależy na refor­mie. Prze­ciw­nicy nato­miast wska­zują na zagro­że­nia dla spół­dzielni, moż­li­wość ich roz­padu na wiele, ba nawet poje­dyn­czych budyn­ków, oraz kon­flikty przy­szłych wspól­not mię­dzy sobą, a także wspól­not ze swo­imi człon­kami. Sprawa więc nie jest ani pro­sta, ani łatwa.



Wszy­scy w trud­nych cza­sach patrzymy na koszty naszego utrzy­ma­nia. Miesz­ka­nie jest nie­wąt­pli­wie jed­nym z naj­waż­niej­szych ele­men­tów. Tym­cza­sem oka­zuje się, że kwoty wyda­wane na utrzy­ma­nie miesz­ka­nia mogą być zna­cząco niż­sze. Na kilku przy­kła­dach z dużych miast widać, że jeśli tylko miesz­kańcy blo­ków wezmą sprawy w swoje ręce, to opłaty mogą spaść nawet o połowę. Sprzyja temu pełna przej­rzy­stość wszel­kich opłat i brak roz­bu­do­wa­nej administracji.



Człon­ko­wie spół­dzielni powinni otrzy­my­wać część zysków przez nią wypra­co­wy­wa­nych, tym­cza­sem obec­nie o soli­da­ry­zmie zarząd spół­dzielni pamięta naj­czę­ściej wów­czas, kiedy trzeba pokryć straty będące efek­tem jego dzia­łal­no­ści, nie­kiedy nawet nie­go­spo­dar­no­ści. Wni­kliwa ana­liza tego na co spół­dziel­nie wydają swoje pie­nią­dze, roz­pra­wia się z mitem, że dzięki człon­ko­stwu, remonty i utrzy­ma­nie budyn­ków są tań­sze. Zwo­len­nicy powta­rzają na przy­kład, że z obli­czeń wynika, iż teo­re­tyczny czas potrzebny miesz­kań­com 11 pię­tro­wego bloku na zebra­nie fun­du­szy na docie­ple­nie wynosi sześć – sie­dem lat. Tym­cza­sem spół­dzielcy wpła­cają na fun­dusz remon­towy nawet i kil­ka­dzie­siąt lat, nie mogąc się docze­kać porząd­nego remontu. Co więc dzieje się z tymi pie­niędzmi? Pro­blem w tym, że nikt dokład­nie nie wie. Prze­ciw­nicy zmian zaprze­czają, twier­dząc, że fun­dusz i owszem, skła­dany jest i na pla­no­wane remonty ale i na te, któ­rych prze­wi­dzieć się nie da. Nie można więc zbie­rać pie­nią­dze tylko na to co się chce zmie­nić, popra­wić, czy zmo­der­ni­zo­wać w budynku. Bo jak będzie kata­strofa, choćby powódź, czy wichura, to zanim wpłyną pie­nią­dze z odszko­do­wa­nia, spół­dziel­nie nie będą miały pie­nię­dzy na dzia­ła­nia ratun­kowe. Zbie­rane pie­nią­dze nato­miast w dłuż­szym okre­sie czasu zawsze są mniej­sze kwo­towo, niż te, które trzeba uzy­skać w krót­kim cza­sie. Racja i z jed­nej i z dru­giej strony.



Ruch spół­dziel­czy w Pol­sce ma długą i piękną tra­dy­cję. W cza­sach zabo­rów pozwa­lał uboż­szym war­stwom spo­łe­czeń­stwa, głów­nie chło­pom, sku­tecz­niej zabez­pie­czać swoje inte­resy. Dzięki deter­mi­na­cji dzia­ła­czy takich jak na przy­kład Sta­ni­sław Sta­szic, Augu­styn Sza­ma­rzew­ski czy Piotr Waw­rzy­niak moż­liwe stało się stwo­rze­nie trwa­łych pod­staw roz­wo­jo­wych tej formy koope­ra­cji. Nie­stety, komu­nizm wypa­czył w dużej mie­rze jej szla­chetne idee. My nato­miast, po roku osiem­dzie­sią­tym dzie­wią­tym, opty­mi­stycz­nie zakła­da­li­śmy, że za trans­for­ma­cją ustro­jową samo­czyn­nym zmia­nom ule­gną także spół­dziel­nie, by ponow­nie stały się auten­tycz­nym ruchem spo­łecz­nym. W nie­któ­rych miej­scach tak się stało, gdzie indziej nie. Oka­zało się bowiem, że nadal wiele struk­tur jest odpor­nych na pro­spo­łeczne zmiany. Dla­tego od kilku lat tak wiele ini­cja­tyw i pomy­słów poja­wia się, i to nie tylko w par­la­men­cie. Ważne, by w osta­tecz­nym roz­strzy­gnię­ciu wybrać naj­lep­sze, te słu­żące ludziom, a zara­zem nie­szko­dzące ideom spół­dziel­czej samo­po­mocy i samo­or­ga­ni­zo­wa­nia się.




Adam Szejnfeld, Poseł na Sejm RP / Studio Opinii














Share this article :

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Support : Creating Website | Johny Template | Mas Template
Copyright © 2011. 2 - All Rights Reserved
Template Created by Creating Website Published by Mas Template
Proudly powered by Blogger