Znacznym zainteresowaniem cieszyły się ostatnio w Internecie dwie mapy, dotyczące polskich kolei. Pierwsza z nich przedstawiała stan linii pasażerskich w roku 1988 i równolegle rok 2009, druga zaś pokazuje nam świetlaną przyszłość, czyli kolejne koncepcje specjalistów z PKP PLK, którzy co kilka miesięcy prezentują zupełnie nowe pomysły z jaką szybkością będą jeździć pociągi na głównych trasach już w roku 2023, czyli zaledwie po 33 latach transformacji. Od razu trzeba powiedzieć, że trudno w tych sprawach o optymizm
O tym, jaki postęp dokonał się w tym czasie w kolejnictwie, nie tylko w Chinach, ale także na całym świecie, ze szczególnym uwzględnieniem Europy, pisać nie warto, by nie pogłębiać kompleksów. Warto jednak przypomnieć, że jeszcze niedawno, za czasów ministra Grabarczyka, obiecywano nam nie tylko Pendolino, jeżdżące z szybkością 250 km/h na trasie E 65 Gdynia Kraków/Katowice, ale mieliśmy także zbudować polskie TGV, czyli słynny Y.
Była to sieć superekspresów pomiędzy Warszawą, Łodzią, Poznaniem i Wrocławiem które miały jeździć z szybkością co najmniej 300 kilometrów na godzinę . Kiedy jednak ministrem transportu został Sławomir Nowak, a ME 2012 się skończyły, okazało się że różne bajeczne plany autostrad, dróg ekspresowych i superekspresów kolejowych, można ciąć z całkowitą swobodą. Odłożono zatem ad calendas grecas słynne plany budowy tunelu pod Łodzią do Wrocławia, oraz przebudowy Łodzi Fabrycznej w superdworzec niczym Pekin Centralny, ale żeby nas pocieszyć, dowiedzieliśmy się że za pomocą tzw. protezy koniecpolskiej , czyli połączenia stacji Włoszczowej na CMK przez Częstochowę Stradom z Opolem, za trzy lata będzie można jednak pojechać Pendolinem z Warszawy do Wrocławia w 3 i pól godziny, a nie 6 godzin z hakiem, jak obecnie. Jak informują źródła, czyli Nowa Trybuna Opolska i Wikipedia, obecnie na linii koniecpolskiej czyli trasie numer 61, „na skutek wieloletnich zaniedbań” pociągi jeżdżą z szybkością 40 km/h, ale już w 2015 tory mają być „zrewitalizowane” do szybkości 120 km/h
Wydaje się jednak, że minister Nowak ma jakieś kłopoty w łączności z planistami z PLK, bo na wspomnianej wyżej mapie na rok 2023, takiego ekspresowego połączenia w ogóle nie ma. Nie ma też ani Częstochowy ani Opola, ale to nie jest jeszcze zamkniecie tematu.
Od dawna czytaliśmy że najszybsza w Polsce trasa kolejowa CMK/E65 , nb. remontowana już od 2005 na odcinku od Warszawy do Gdańska, miała nas dowozić do Trójmiasta i z powrotem do Krakowa i Katowic nowo zakupionymi składami Pendolino z zawrotną szybkością 250 km na godzinę .Obecnie jednak maksymalna szybkość na najlepszym odcinku E65 z Grodziska Mazowieckiego do Zawiercia, teoretycznie nadającym się do szybkości ponad 200 km/h, według przepisów PKP, wynosi 160 km/h . W zasadzie taka sama szybkość jest dopuszczalna na trasie z Warszawy do Gdańska, ale dotyczy to jedynie bardzo krótkich odcinków. Obecna średnia dla tego kierunku wynosi około 120 km/h. Ale kolejne oszczędności zaczęły się jeszcze przed zakupem nowoczesnych pociągów. Na wszelki wypadek zamówiliśmy bowiem tańszą o 10 procent wersję bez wychylnego na zakrętach pudła, która podobno ma jechać wolniej tylko o kolejne 10 procent, czyli w efekcie zejdzie z 250 do 200 kmh. Jednak kiedy przyjrzymy się lepiej mapie torów już po remoncie, czyli za kolejne kilka lat okazuje się że połowę drogi od Działdowa do Gdańska pociągi pojadą planowo jedynie maksymalnie 160 km/h, zgodnie z słynną zasadą „langsam aber sicher”..
Wszystkie nowe modele polskich pociągów z Pesy i Newagu, dzięki wytrwałej pracy polskich projektantów i wykonawców, zaprojektowane są na 160 km/h która w eksporcie jest szybkością minimalna, a którą w PLK uważa się za optymalną, Ten tabor nie ma jednak gdzie w kraju się rozpędzić, bo w sytuacji całkowitej nieudolności w pracach remontowych, jedyną linią w Polsce gdzie można by jeździć szybciej, jest prezentowany wyżej odcinek CMK. Niestety jeździć tam 200 km/h też nie można, bo chociaż tory i sieć są odpowiedniej jakości, ciągle nie zainstalowano elektronicznych urządzeń bezpieczeństwa ruchu, wiec w każdym kolejnym rozkładzie jazdy, pociągi na CMK jeżdżą wolniej i wolniej niż przed kilkudziesięciu laty.
Inna ważna linia kolejowa Warszawa Łódź, która też miała być trasą ekspresowa, i początkiem trasy Y, jest od 6 lat w remoncie, którego efektów nikt nie widział, ale także nikt nie jest w stanie poinformować podatników podróżujących wolno i w tłoku do pracy w Warszawie, kiedy ten remont zostanie zakończony gdyż właśnie został przerwany na skutek utraty „płynności finansowej” przez firmę PNI. W dodatku wygląda na to, że nie będzie na ten cel środków, ani w perspektywie 2013 roku, ani w następnym budżecie dotacji unijnych na lata 2013 – 2020 więc już odwołano przetargi na zakup nowoczesnego taboru na taj linii.. Jeżeli skojarzymy te fakty, z powszechnie znanymi informacjami o niewykorzystaniu funduszy unijnych na cele remontu i modernizacji linii kolejowych z braku mocy przerobowych i przesunięcia forsy na drogi, pozostaje jedynie skorzystać ze starego kresowego powiedzonka „tak ty siądź i płacz”.
Szczerze mówiąc, trudno jest pojąć przyczyny upadku który ogarnął PKP. Rozwalono tę firmę o wspaniałej tradycji, z żelazną konsekwencją korzystając z fatalnych wzorów prywatyzacji British Rail. Wprawdzie istnieje tłumaczenie, iż zmniejszyła się liczba linii pasażerskich w sytuacji gdy prawie wszyscy mają już samochody, a koleje obecnie przewożą rocznie nie miliard pasażerów jak w 1988 roku, lecz tylko 200 milionów. Wynika to wyraźnie z drugiej cytowanej mapy, opisującej likwidację linii kolejowych, zwłaszcza na terenie Polski A . W roku 1988 mieliśmy 28 tys. kilometrów sieci , obecnie 19. tys. Po redukcji 1/3 linii obraz całego kraju na mapie z 2009 roku nawiązuje do stanu dawnego zaboru rosyjskiego, ale nikt nam jasno nie wytłumaczył, czy spadek pasażerów był spowodowany brakiem modernizacji i remontów, a następnie likwidacją linii, czy odwrotnie, gdyż nadal nieraz widzimy koszmarny tłok na dworcach a jednocześnie brudne, zapuszczone technicznie wagony, zarówno na liniach regionalnych, dojazdowych i dalekobieżnych.
Jak twierdzi ekspert kolejowy Wojciech Śmiech z portalu Rynek Kolejowy , analogiczna mapa w roku 2015 będzie wyglądać jeszcze gorzej. Nie można także w logiczny sposób wytłumaczyć, dlaczego dysponując ogromnymi sumami z Unii, która wyraźnie promuje komunikację kolejową, dopuszczono do tak skandalicznych zaniedbań remontowych, nawet na najważniejszych magistralach, w wyniku których szybkość podróżna pociągów leci na pysk.
Chyba jedynym wytłumaczeniem tego fenomenu, jest jednak sensacyjna wiadomość, którą podała 11 maja Gazeta Wyborcza. Okazało się że na stanowisku dyrektora biura do spraw strategii w PKP PLK namierzono znanego hobbystę kolejowego pana Jacka Poniewierskiego, jednocześnie prezesa Stowarzyszenia Sympatyków Komunikacji Szynowej. Jednak oprócz działalności kolejowej, pan JP od wielu lat był także działaczem Towarzystwa Polsko-Koreańskiego, wielokrotnie i regularnie podróżował do Korei goszczony jako VIP, oraz kolegował się z Kim Dzong Ilem. a więc nazwano go Małym Agentem Kima. Wprawdzie pan JP ogłosił że ma wszystkie odpowiednie kwity i cyrografy z ABW, ale mu to nic nie pomogło. Nowy Generalny Dyrektor PKP Jakub Karnowski natychmiast pana JP. wyrzucił z roboty, niemniej teraz zupełnie nie wiadomo, czy nareszcie możemy czekać na rozkwit naszego kolejnictwa, czy nastąpi zupełna likwidacja tego rodzaju transportu., być może zarażonego ideami Dżu-Cze. Poczekamy, zobaczymy.
Janusz Dąbrowski, Studio Opinii
Była to sieć superekspresów pomiędzy Warszawą, Łodzią, Poznaniem i Wrocławiem które miały jeździć z szybkością co najmniej 300 kilometrów na godzinę . Kiedy jednak ministrem transportu został Sławomir Nowak, a ME 2012 się skończyły, okazało się że różne bajeczne plany autostrad, dróg ekspresowych i superekspresów kolejowych, można ciąć z całkowitą swobodą. Odłożono zatem ad calendas grecas słynne plany budowy tunelu pod Łodzią do Wrocławia, oraz przebudowy Łodzi Fabrycznej w superdworzec niczym Pekin Centralny, ale żeby nas pocieszyć, dowiedzieliśmy się że za pomocą tzw. protezy koniecpolskiej , czyli połączenia stacji Włoszczowej na CMK przez Częstochowę Stradom z Opolem, za trzy lata będzie można jednak pojechać Pendolinem z Warszawy do Wrocławia w 3 i pól godziny, a nie 6 godzin z hakiem, jak obecnie. Jak informują źródła, czyli Nowa Trybuna Opolska i Wikipedia, obecnie na linii koniecpolskiej czyli trasie numer 61, „na skutek wieloletnich zaniedbań” pociągi jeżdżą z szybkością 40 km/h, ale już w 2015 tory mają być „zrewitalizowane” do szybkości 120 km/h
Wydaje się jednak, że minister Nowak ma jakieś kłopoty w łączności z planistami z PLK, bo na wspomnianej wyżej mapie na rok 2023, takiego ekspresowego połączenia w ogóle nie ma. Nie ma też ani Częstochowy ani Opola, ale to nie jest jeszcze zamkniecie tematu.
Od dawna czytaliśmy że najszybsza w Polsce trasa kolejowa CMK/E65 , nb. remontowana już od 2005 na odcinku od Warszawy do Gdańska, miała nas dowozić do Trójmiasta i z powrotem do Krakowa i Katowic nowo zakupionymi składami Pendolino z zawrotną szybkością 250 km na godzinę .Obecnie jednak maksymalna szybkość na najlepszym odcinku E65 z Grodziska Mazowieckiego do Zawiercia, teoretycznie nadającym się do szybkości ponad 200 km/h, według przepisów PKP, wynosi 160 km/h . W zasadzie taka sama szybkość jest dopuszczalna na trasie z Warszawy do Gdańska, ale dotyczy to jedynie bardzo krótkich odcinków. Obecna średnia dla tego kierunku wynosi około 120 km/h. Ale kolejne oszczędności zaczęły się jeszcze przed zakupem nowoczesnych pociągów. Na wszelki wypadek zamówiliśmy bowiem tańszą o 10 procent wersję bez wychylnego na zakrętach pudła, która podobno ma jechać wolniej tylko o kolejne 10 procent, czyli w efekcie zejdzie z 250 do 200 kmh. Jednak kiedy przyjrzymy się lepiej mapie torów już po remoncie, czyli za kolejne kilka lat okazuje się że połowę drogi od Działdowa do Gdańska pociągi pojadą planowo jedynie maksymalnie 160 km/h, zgodnie z słynną zasadą „langsam aber sicher”..
Wszystkie nowe modele polskich pociągów z Pesy i Newagu, dzięki wytrwałej pracy polskich projektantów i wykonawców, zaprojektowane są na 160 km/h która w eksporcie jest szybkością minimalna, a którą w PLK uważa się za optymalną, Ten tabor nie ma jednak gdzie w kraju się rozpędzić, bo w sytuacji całkowitej nieudolności w pracach remontowych, jedyną linią w Polsce gdzie można by jeździć szybciej, jest prezentowany wyżej odcinek CMK. Niestety jeździć tam 200 km/h też nie można, bo chociaż tory i sieć są odpowiedniej jakości, ciągle nie zainstalowano elektronicznych urządzeń bezpieczeństwa ruchu, wiec w każdym kolejnym rozkładzie jazdy, pociągi na CMK jeżdżą wolniej i wolniej niż przed kilkudziesięciu laty.
Inna ważna linia kolejowa Warszawa Łódź, która też miała być trasą ekspresowa, i początkiem trasy Y, jest od 6 lat w remoncie, którego efektów nikt nie widział, ale także nikt nie jest w stanie poinformować podatników podróżujących wolno i w tłoku do pracy w Warszawie, kiedy ten remont zostanie zakończony gdyż właśnie został przerwany na skutek utraty „płynności finansowej” przez firmę PNI. W dodatku wygląda na to, że nie będzie na ten cel środków, ani w perspektywie 2013 roku, ani w następnym budżecie dotacji unijnych na lata 2013 – 2020 więc już odwołano przetargi na zakup nowoczesnego taboru na taj linii.. Jeżeli skojarzymy te fakty, z powszechnie znanymi informacjami o niewykorzystaniu funduszy unijnych na cele remontu i modernizacji linii kolejowych z braku mocy przerobowych i przesunięcia forsy na drogi, pozostaje jedynie skorzystać ze starego kresowego powiedzonka „tak ty siądź i płacz”.
Szczerze mówiąc, trudno jest pojąć przyczyny upadku który ogarnął PKP. Rozwalono tę firmę o wspaniałej tradycji, z żelazną konsekwencją korzystając z fatalnych wzorów prywatyzacji British Rail. Wprawdzie istnieje tłumaczenie, iż zmniejszyła się liczba linii pasażerskich w sytuacji gdy prawie wszyscy mają już samochody, a koleje obecnie przewożą rocznie nie miliard pasażerów jak w 1988 roku, lecz tylko 200 milionów. Wynika to wyraźnie z drugiej cytowanej mapy, opisującej likwidację linii kolejowych, zwłaszcza na terenie Polski A . W roku 1988 mieliśmy 28 tys. kilometrów sieci , obecnie 19. tys. Po redukcji 1/3 linii obraz całego kraju na mapie z 2009 roku nawiązuje do stanu dawnego zaboru rosyjskiego, ale nikt nam jasno nie wytłumaczył, czy spadek pasażerów był spowodowany brakiem modernizacji i remontów, a następnie likwidacją linii, czy odwrotnie, gdyż nadal nieraz widzimy koszmarny tłok na dworcach a jednocześnie brudne, zapuszczone technicznie wagony, zarówno na liniach regionalnych, dojazdowych i dalekobieżnych.
Jak twierdzi ekspert kolejowy Wojciech Śmiech z portalu Rynek Kolejowy , analogiczna mapa w roku 2015 będzie wyglądać jeszcze gorzej. Nie można także w logiczny sposób wytłumaczyć, dlaczego dysponując ogromnymi sumami z Unii, która wyraźnie promuje komunikację kolejową, dopuszczono do tak skandalicznych zaniedbań remontowych, nawet na najważniejszych magistralach, w wyniku których szybkość podróżna pociągów leci na pysk.
Chyba jedynym wytłumaczeniem tego fenomenu, jest jednak sensacyjna wiadomość, którą podała 11 maja Gazeta Wyborcza. Okazało się że na stanowisku dyrektora biura do spraw strategii w PKP PLK namierzono znanego hobbystę kolejowego pana Jacka Poniewierskiego, jednocześnie prezesa Stowarzyszenia Sympatyków Komunikacji Szynowej. Jednak oprócz działalności kolejowej, pan JP od wielu lat był także działaczem Towarzystwa Polsko-Koreańskiego, wielokrotnie i regularnie podróżował do Korei goszczony jako VIP, oraz kolegował się z Kim Dzong Ilem. a więc nazwano go Małym Agentem Kima. Wprawdzie pan JP ogłosił że ma wszystkie odpowiednie kwity i cyrografy z ABW, ale mu to nic nie pomogło. Nowy Generalny Dyrektor PKP Jakub Karnowski natychmiast pana JP. wyrzucił z roboty, niemniej teraz zupełnie nie wiadomo, czy nareszcie możemy czekać na rozkwit naszego kolejnictwa, czy nastąpi zupełna likwidacja tego rodzaju transportu., być może zarażonego ideami Dżu-Cze. Poczekamy, zobaczymy.
Janusz Dąbrowski, Studio Opinii
0 komentarze:
Prześlij komentarz