.

.
Home » » Uwaga! 'Absolwenci' szkół uwodzenia ruszają na łowy!

Uwaga! 'Absolwenci' szkół uwodzenia ruszają na łowy!

Written By Anna Lesack on poniedziałek, 24 czerwca 2013 | 03:53

Podryw to dochodowy biznes. Dla tych, którzy uczą jak to robić. Dlatego szkół uwodzenia przybywa. Ta branża ma się świetnie, także w Polsce. Rocznie ze szkól uwodzenia korzysta w Polsce ponad 5 tys osób, głównie panów.

 

Reklama: szczupła blondynka widziana od tyłu. Na kusej spódniczce napis: dają najlepszym. Dwuznaczny. Ba, wręcz niesmaczny, na pewno kontrowersyjny. Ale. Zależy, co komu po głowie się błąka. Bo co dają? 



- Swój numer telefonu rzecz jasna – tłumaczy z lekkim świszczącym akcentem Michał Kwieciński, wskazując sterczące ze spódniczki, niczym falbanki kawałki papieru z numerem telefonu. Sprytna reklama. Michał sam ją wymyślił, potem zrobił i rozwiesił w nocy sto plakatów na bilbordach w centrum Warszawy. Bo taniej. Nad ranem obudziły go pierwsze telefony od klientów. A w południe od feministek.



Grzesznik


 

Michał studiuje zarządzanie i marketing na SGH. Wśród kumpli ma ksywkę Sinner (grzesznik). Nie żeby, co noc sypiał z inną, aczkolwiek…. W język ma wbity bolec. Nie pytajcie dlaczego. Miał dziewczynę, przed tygodniem rozstali się. Teraz cierpi, ale nie rwie włosów z głowy. 




- W życiu trzeba umieć się ustawić. Trzeba mieć pasję, pracę, która wciąga, przyjaciół, swoje życie. Wtedy rozstanie tak nie boli, bo jak mówią Amerykanie kobieta to „just girl” – mówi Kwieciński.


Dostanie mu się za to od feministek, oj dostanie. Po wykładach gna do swojej firmy handlującą biżuterią a później do drugiej. Tej, którą reklamował na bilbordach. Jest przedstawicielem na Polskę rosyjskiej szkoły RMSU. Nietypowa to szkoła. Czym się zajmuje?



- Generalnie rzecz ujmując, treningami samorozwoju – mówi Kwieciński. 




A jednym słowem?




- Sztuką uwodzenia. 




Kobiet rzecz jasna? 




- To nasza specjalizacja – klaruje Michał.



Święte dzieło


 



Pierwszy trening RMSU zorganizowało w 2002 roku w Moskwie. Założycielem firmy jest Filip Bogaczew, pseudonim Mankubus. Ma 32 lata. W Rosji uchodzi za najsłynniejszego uwodziciela. Obecnie jego szkoła działa w kilkunastu krajach, od Ukrainy, Litwy po Czechy i Polskę, a także w Bułgarii, Austrii, Izraelu i Niemczech. Pracuje w niej 14 trenerów, 200 osób od PR i marketingu oraz 10 prokuratorów, każdy odpowiada za swój region Europy. Dotychczas RMSU przeszkoliło 27 000 osób. W Polsce firma oferuje kilka typów szkoleń: podstawowy, zaawansowany, klubowy i zaawansowany. Ten ostatni tylko dla profesjonalistów, trwa 6 miesięcy. Trening podstawowy kosztuje 3000 zł. Trwa 10 dni i odbywa się w grupach 10-15 osób. 





- Założenie treningu podstawowego jest takie: uwodzimy dziewczynę, której trochę się podobamy. Założenie zaawansowanego - uwodzimy każdą dziewczynę niezależnie od tego, czy jej się podobamy czy nie. Nie chodzi tutaj o urodę lub cokolwiek innego. Faceci z nietęgim wyglądem mogą skończyć podstawowy i uwodzić wykorzystując metody werbalne lub niewerbalne (KINO) i z pewnością znajdą kobietę w ciągu wieczoru, którą uwiodą. Osoby po zaawansowanym mogą uwieść każdą kobietę, którą napotykają – tłumaczy Michał.


Trening nie jest łatwy. Trzeba zasuwać. I w pracy i w domu (prace domowe). Choć na początku jest luzik, wykłady ogólne, które mało mają wspólnego z podrywem. Pozornie. 






- Niektórzy liczą na to, że nauczą się codziennie podrywać nową dziewczynę i zaciągać ją do łóżka. Czyli na fasty. Ale nasze kursy nie są nastawione wyłącznie na to. Nie jesteśmy typową szkołą uwodzenia. To szkoła sukcesu i uwodzenia. Dopiero pozbywając się kompleksów i mając świadomość, że jesteś człowiekiem sukcesu, będziesz w stanie skutecznie uwodzić – mówi Maestro, trener z Kijowa, chłopak w długich włosach i wysokich butach. 



Mistrz kontaktu kinostatycznego. Czyli dotyku. Mimo, że nie zna słowa po polsku, w Cynamonie poderwał dziewczynę już po 20 minutach. Kursantom robi na wstępie mały „guide” o stylu.



- Uczymy jak się ubrać, dobierać kolory, jak dbać o higienę, jak dobierać perfumy, jak ćwiczyć ciało, jak się odżywiać. Słowem, jak wyglądać zdrowo i zachęcająco – mówi Maestro. 




Wygląd, pewność siebie. To wciąż za mało. Na kolejnych zajęciach kursanci uczą się: jak się zachowywać, wysławiać, wykorzystywać mowę ciała, nawiązywać kontakty. Generalnie dobrego lifstyle’a.




- W szkole kierujemy się teorią atrakcyjności faceta czyli tzw.: teorią stu punktów. Za każdy posiadany element można otrzymać maksymalnie 30 punktów. Te elementy to: jak wyglądasz, jak się czujesz, co mówisz, jak mówisz, pozycja społeczna. W sumie możesz zdobyć 150 punktów, ale żeby być osobą sukcesu i mieć powodzenie u kobiet wystarczy zebrać sto punktów. Te 150 punktów to teoria, bo nikomu się to jeszcze nie udało. Sławni i bogaci, aktorzy, politycy, celebrities są w stanie zdobyć 100-120 punktów. Choćby John Kennedy czy Brad Pitt. Praktycznie cały trening sprowadza się do pracy nad tymi punktami – mówi Michał.




Ok, załóżmy, że nie jestem już sosnowym pieńkiem, że niewiele mi brakuje do Brada Pitta, że jestem polskim Belmondem, któremu po głowie kołacze się jedna myśl. Co robię?




- Gdy kursanci zbliżą się do 90 punktów w teorii stu punktów, mogą myśleć o uwodzeniu – mówi Michał.




Muszą jednak okiełznać euforię. Póki co uwodzenie oznacza, dla nich pierwsze, chciałoby się rzecz, nieśmiałe wprawki. Nieśmiałe? Pierwsze zajęcia w terenie odbywają się w czwartym dniu kursu. Wtedy to, każdy z kursantów ma do wykonania zadanie pod nazwą „sto cześć”. Czyli, idąc ulicą musi stu napotkanym dziewczynom powiedzieć cześć, ale tak żeby one też mu odpowiedziały. Potem trudniejsze: zebrać 10 numerów telefonów od przygodnych dziewczyn, umówić się na randkę z dziewczyną, która ci się nie podoba. 




W końcu, przychodzi kolej na zajęcia w klubie. 




- Czyli fasty – wyjaśnia Maestro.






Fasty, znaczy szybki podryw. Chłopaki luzują krawaty i całą grupą idą do klubu. Każdy kursant musi w ciągu godziny ściągnąć dziewczynę do siebie, do domu. Swoisty egzamin? Jeszcze nie. Jest nim zadanie, równie niewykonalne dla większości z nas jak fast. Otóż, ostatniego dnia kursu, jego uczestnicy wychodzą z sali konferencyjnej na miasto. Aby zaliczyć kurs, muszą po półgodzinnej znajomości pocałować dziewczynę. Czy to jest w ogóle wykonalne?



- Prawdę mówiąc, z dziesięciu kursantów udaje się to dwóm, trzem – mówi Michał.

O to, jakie zdania są na kursie dla zaawansowanych i jak wygląda egzamin, lepiej nie pytać, bo od samego słuchania można poczuć, że jest się facetem. 




- Zadania są trudne, fakt, np.: zrobić dwa fasty w ciągu jednego dnia, albo zdobyć 20 numerów telefonów od obcych kobiet – dodaje Michał. 




Do tego trzeba cojones. Kim w takim razie są kursanci? Paradoksalnie, to nie tylko młodzieńcy z trądzikiem i kompleksami. Niedawno kurs skończył pewien znany biznesmen, milioner z Warszawy. Sztukę uwodzenia opanował też właściciel jednej z firm developerskich w stolicy oraz dyrektor finansowy jednego z dużych banków (nazwisko jednego z nich, jest znane redakcji).




 Na początku byli AFC (average-frustrated-chump), zwykły sfrustrowany koleś. To najniższy poziom w hierarchii uwodzicieli. Lata świetlne dzielą ich od PUA (pickup artist. Ang: pickup – podrywać), czyli artystów uwodzenia, ci zaś muszą trenować latami żeby zostać guru w branży. Tacy potrafią owinąć wokół palca nawet zagorzałe feministki i osoby z pierwszych stron gazet. 



Ponoć 4you4ever, jeden z trenerów Mancubusa, zdołał uwieść Milę Jovovich. Ponoć.



Polski Hitch


 

Szkoła RMSU nie jest ani jedyna ani nawet szczególnie wyjątkowa. Jest ich więcej.

- W branży robi się ciasno. Ostatnio szkoły powstają jak grzyby po deszczu – mówi Andrzej Bajko z Akademii Uwodzenia. Jednej z pierwszych w Polsce. W branży ma ksywkę Andy. 




Czasem mówią o nim Polski Hitch, bo leczy męskie serca ze zwątpienia. Jest jednym z najbardziej znanych nazwisk wśród trenerów uwodzenia w Polsce. Ekspert od perswazji, mowy ciała i hipnozy.



- Jako pierwsi w Polsce wyszliśmy z ćwiczeniami praktycznymi, z sal konferencyjnych na miasto i do klubów – mówi Bajko. 




Hostessy zastąpił dziewczynami z ulicy i klubów. Jego klienci mają do wyboru 4 rodzaje kursów prowadzonych przez samego Andiego, Bad Boya lub MrFate, Merli i Optica. Małgorzata Niczyporuk, studentka psychologii prowadzi zajęcia z mowy ciała. Kurs podstawowy: Praktyk Uwodzenia. Trwa 3 dni i kosztuje 1370zł. Oprócz zajęć teoretycznych są również praktyczne: w klubach, w centrach handlowych lub na ulicy. 




Mistrz Uwodzenia to kurs Zaawansowany. Trwa tyle samo, ale kosztuje 2470zł. Jest również coaching indywidualny. 3 dni sam na sam mistrzem, czyli Andym. Za 5000zł. 




- Oferujemy również szkolenia dla osób, które widzą siebie w roli trenerów. Pierwsze z nich to Trener Uwodzenia (14 990zł). Jest to roczne certyfikowane szkolenie, po którym uzyskuje się tytuł Trener Asystent. Drugie, to Charyzmatyczny Uwodziciel, dwuletnie szkolenie– mówi Andy. 




To ostatnie trwa dwa lata (i kosztuje 24990zł brutto). Adept uczęszcza na zajęcia m.in.: z komunikacji pro wokatywnej (4 dni), gry aktorskiej (3 dni), hipnozy (5dni). I rzecz jasna, zajęcia praktyczne, na mieście. Czyli co? 




- Praktyka to najważniejsza część każdego szkolenia. Większość kursantów musi i chce przełamać strach przed podchodzeniem do kobiet. Mamy specjalnie opracowaną i przetestowaną metodę oraz zestaw ćwiczeń, które pod okiem trenera musi wykonać kursant. Jeśli ma opory najpierw pokazuje mu trener jak to robić. Ćwiczenia są dostosowane tak, aby każdy mógł je wykonać. Kiedy nabierze odwagi dokładamy mu coraz trudniejsze ćwiczenia. W klubie stawiamy przede wszystkim na zabawę bez alkoholu, co jest dla większości zawsze zaskoczeniem, iż jest to możliwe. Po szkoleniu nie potrzebują już alkoholowej odwagi, aby zaczepić nieznajomą – mówi Andy, ale bez wgłębiania się w szczegóły. 


To know how jego firmy. Sekret. Nie jest jednak tajemnicą, że na gościnne występy do jego szkoły przyjeżdża gwiazda europejskiego formatu. W tej branży. Czyli Chorwat, Danijel Nesek znany, jako Bad Boy.



Branża


 

Pierwsze szkoły uwodzenia powstały w Stanach Zjednoczonych na pocz. 1980 roku. Od lat 80-tych szkolenia prowadzi w Anglii Ross Jefres, który jest pierwszym propagatorem tego takich szkoleń w Europie. W sumie na obu kontynentach działa już kilkaset szkół. Mówi się nawet o amerykańskiej i europejskiej szkole uwodzenia. W dużym skrócie: Amerykanin udaje, że mu nie zależy, Europejczyk odwrotnie. W obu przypadkach to działa na kobiety.




W Polsce jest kilkanaście szkół uwodzenia. Rok temu, we wrześniu odbył się w Gdańsku Pierwszy Ogólnopolski Szczyt Uwodzicieli. Były kamery i mikrofony m.in. publicznej telewizji. No i sami uwodziciele. Światowa śmietanka. Przyjechał Mancubus i Bad Boy. Był Tayler Darden, Mister J. I polska extra klasa: Andy, Max Hedon, Tupak, Piter XXL, Brunet oraz Alex. Była grupa Warsaw Lair z Warszawy z Solidem, Adeptem i Adventurerem. Każdy z nich preferuje i naucza własnego stylu uwodzenia. Mancubus to inteligentny romantyk, Bad Boy- nieokrzesany pieniek, zaś Tayler Darden przybiera pozę tajemniczego. Max Hedon ma własną metodę uwodzenia. To Hedon Combat. Max od lat ćwiczy sztuki walki. Jego metoda ma źródło właśnie w nich. Zdaniem Maxa, chodzi o to, by mężczyźni uczyli się przekraczać własne granice, pokonywać ograniczenia, stając się zdobywcami kobiet. 




Coraz częściej, na zaproszenia polskich szkół, przyjeżdżają do nas światowe sławy uwodzenia. Stajemy się chyba atrakcyjnym rynkiem. Kursy prowadzi m.in. Zan Perrion, Shark i Bad Boy.

- W naszej branży, za guru uznajemy Mystery z USA, który jest twórcą wielu metod, jakie z powodzeniem działają na kobiety. Jego uczeń i autor bestsellera "Gra" Neil Strauss został niedawno uznany za najlepszego uwodziciela ostatnich lat – mówi Andy. 




Są mistrzowie, są guru. A szczyt, na który każdy chciałby wejść? Taki branżowy Everest? Na co chcą wejść tacy jak Andy?




- Każdy PUA ma swój szczyt. Większość chwali się lub po cichu się mówi o uwiedzeniu jakiejś znanej aktorki lub modelki, co nie jest rzeczą prosta. Moi kursanci również mają sukcesy w podbojach znanych twarzy z naszej sceny aktorskiej, ale u nas się raczej o tym głośno nie mówi – twierdzi Andy.




A szkoda. To by się dopiero działo! My jedno nazwisko znamy.



Moralność pickupa 


 

Jedno pytanko: po co to wszystko? Co stało się z facetami, skoro muszą się uczyć sztuki uwodzenia? Już 30 lat temu o to samo pytała Danuta Rinn śpiewając: Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy, mmm, orły, sokoły, herosy!? No właśnie, gdzie te chłopy? Są jak klimat. Zmieniają się. Dzisiaj wielu z tych orłów, sokołów, to albo metro seksualni kolesie uganiający się za kredkami do oczu zamiast za dziewczynami, single żyjący chipsami, albo goście z podkrążonymi oczyma pracujący po 16 godzin w „fabrykach azbestu”.




- Singli jest coraz więcej, izolują się, zamykają się w domach, tracą zdolności komunikowania się z innymi. Dzisiaj coraz więcej mężczyzn boi się podejść do kobiety, zagadnąć ja, porozmawiać, przez co tracą szansę na poznanie tej jedynej. Szkoły uwodzenia są dla nich często jedynym ratunkiem – twierdzi Rosemary, jeden z krakowskich PUA. 




Jedynym, lecz czy moralnym? Feministki jak zwykle zaprotestują, choć pewnie nie jednej przydałby się trening w szkole uwodzenia dla kobiet. Była taka, we Wrocławiu. Zbankrutowała. Zresztą, zapytaliśmy o moralność uwodzenia feministki z Fundacji PSF centrum Kobiet. Nie odpowiedziały. 




- Znam kilku mężczyzn, dla których uwodzenie jest sensem ich życia i na palcach jednej ręki mógłbym ich wymienić – twierdzi Andy.




Tylko jednej? Może dlatego, że z większością facetów jest tak jak śpiewał ongiś Jan Kiepura: Brunetki, blondynki - ja wszystkie was dziewczynki całować chcę. Dodając jednakże - lecz przyznam się o jednej tylko śnię, tą kochać chcę. Tylko znajdź tą jedną! Niech ktoś powie, że jest inaczej. Tak z ręka na… sercu.




>> Top 10: najdroższe samochody świata





Share this article :

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Support : Creating Website | Johny Template | Mas Template
Copyright © 2011. 2 - All Rights Reserved
Template Created by Creating Website Published by Mas Template
Proudly powered by Blogger