.

.
Home » » Eurodowcip. Z czego śmieją się Europejczycy?

Eurodowcip. Z czego śmieją się Europejczycy?

Written By Anna Lesack on środa, 28 sierpnia 2013 | 03:54



Dowcipy o Nazistach, Komunistach czy Żydach rozśmieszały Europejczyków w najczarniejszych momentach historii ostatniego stulecia. Dowcip polityczny nigdy nie miał się lepiej niż w ciężkich czasach. Nie bez powodu my, Polacy uchodziliśmy na "najweselszy barak europy wschodniej". Z czego śmieją się więc Europejczycy dzisiaj, w stabilnej, zintegrowanej i komfortowej Europie XXI wieku?










Dlaczego Belg przed snem zawsze stawia obok łóżka dwie szklanki - jedną z wodą, drugą pustą? Na wypadek gdyby zachciało mu się pić lub nie. Francuzi uwielbiają ten dowcip, Belgowie też, tyle że w ich wersji Belg jest Francuzem.



Współczesny dowcip europejski jest jak waluta euro - jeden może krążyć w każdym kraju. Wystarczy zmienić rewers: Francuza na Belga, Duńczyka na Fina czy Greka na Włocha - wszyscy będą śmiać się jednakowo. Gdy dodać do tego tradycyjne animozje, nie dziwi fakt że w tolerancyjnej, nowoczesnej i demokratycznej Europie dowcipy o sąsiadach mają się tak dobrze. Brytyjczycy drwią z Irlandczyków, Szwedzi z Finów, Norwedzy z Duńczyków, Włosi z Greków, Niemcy z Polaków i Turków, Polacy z Rosjan, Austriacy z Węgrów zaś ci ostatni z Rumunów. Wszyscy razem - z Amerykanów a ci z Europejczyków. Jak się robi węgierski omlet? Wpierw, kradniesz 6 jajek - śmieją się Austriacy. W Budapeszcie krąży podobny dowcip o tym jak to Rumuni robią omlet, lecz już nie węgierski.



Stereotypy narodowe zawsze śmieszyły. Śmieszą i dzisiaj w tolerancyjnej Europie. Nic dziwnego, że jednymi z najpopularniejszych dowcipów w Unii są te z bezludną wyspą w tle. Zapewne dlatego, że bezludną wyspę najłatwiej przystosować do narodowych stereotypów. Tym samym, euro-dowcip staje się równie łatwo konwertowalny jak waluta euro i może być tłumaczony na każdy język - każdy Europejczyk znajdzie powód do śmiechu.



Statek wiozący pasażerów z Europy zatonął. Jego pasażerowie postanawiają dotrzeć na pobliską, bezludną wyspę. Wśród nich jest: trzech Włochów - dwóch mężczyzn i kobieta, trzech Francuzów - w tym kobieta, Greków - tak samo, Niemców - również dwóch mężczyzn i kobieta, oraz Anglików: dwóch mężczyzn i kobieta. Miesiąc później, przepływający statek zauważa rozbitków. Jego kapitan schodzi na wyspę i co widzi? Jednego martwego Włocha, który zginął w bójce o kobietę, dwóch śpiących razem Greków i gotującą kobietę, trojkę Francuzów w jednym łóżku, Niemkę z dokładnym terminarzem dzięki któremu wie kiedy z którym z mężczyzn idzie do łóżka, oraz trzech Anglików nieodzywających się do siebie bowiem... nikt ich sobie wcześniej nie przedstawił.



Ważnym elementem integrującym europejski dowcip są politycy. To zadziwiające, że wszędzie, nie tylko w Europie ale i na całym świecie są oni postrzegani niemal tak samo, jako faceci aroganccy, niekompetentni i nietykalni. Nic więc dziwnego że dowcipy o nich opowiadane w różnych częściach Europy są w zasadzie te same, zmieniają się jedynie nazwiska. Na przykład w Rosji krąży anegdota, będąca w istocie starym brytyjskim kawałem jeszcze sprzed 30 lat w którym Harolda Wilsona zastąpił Wladymir Putin zaś Papieża - Patriarcha Wszechrusi:

Putin siedzi w swoim gabinecie. Wchodzi jego sekretarz i przypomina mu, że za drzwiami czekają dwaj goście: Patriarcha oraz szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego, pragnący porozmawiać o rosyjskim długu. Sekretarz pyta - kogo mam wpierw zaanonsować? Na co Putin - daj wpierw Patriarchę, jemu musze tylko ucałować dłoń.



Mimo unifikacji europejskiego dowcipu, każdy naród ma własną "bezludną wyspę" Ktoś powiedział, że dowcip niczym kuchnia, jest barometrem narodowego charakteru. Jeżeli tak, to narodowa dieta musi mieć bezpośredni wpływ na dowcipność narodu. Niemcy piją mnóstwo piwa, pochłaniają gigantyczne ilości kiełbasy, z warzyw uznają tylko kiszoną kapustę a dzień zaczynają od golonki więc nic dziwnego, że...



Niemiecki dowcip

jest równie ciężki i finezyjny co armaty Kruppa. Zrozumieć go to jak zrozumieć jodłowanie. Oto przykład:


Święta Bożego Narodzenia. Ktoś puka do drzwi. Kobieta otwiera je i widzi na progu zmarzniętego, głodnego człowieka, który pyta:

- czy przyjmie Pani na Święta azylanta? - Chwileczkę, zapytam męża

odpowiada kobieta, po czym udaje się do salonu i pyta: - Hans, czy w obliczu recesji gospodarczej przyjmiemy na Święta azylanta? Hans odkłada gazetę, myśli chwilę po czym oznajmia: - Sądzę droga Helgo, że w obecnej sytuacji wolałbym aby to była gęś lub indyk



Ciężkie, tymczasem Niemcy padają ze śmiechu gdy to słyszą. Zresztą, w dziedzinie żartu Niemcy uchodzą za prawdziwych masochistów Europy, lubując się w dogryzaniu samym sobie i własnemu rządowi, z lubością narzekając na swoje ciężkie życie (to nie żart).




- Czy wiesz co Merkel powiedziała o przestępczości w Niemczech?

- Co?

- Że jest nielegalna!



Mieszkańcy dużych miast jak Berlin czy Frankfurt lubują się w żartach, których obiektem są mieszkańcy Saksonii, zwłaszcza ci z okolic Drezna i dawnego NRD. Tradycyjnie już, są oni postrzegani w Niemczech, z racji swojego niezrozumiałego dialektu i panującego w tych rejonach bezrobocia, za wiejskich gamoni.




- Jaka jest różnica pomiędzy Turkiem a Saksończykiem?

- Turek mówi po niemiecku i ma pracę.



Z kolei Teutoni mimo że cieszą się w Niemczech dobrą sławą ludzi perfekcyjnie zorganizowanych, pracowitych i majętnych, równie często co Saksończycy są tematem dowcipów. Głównie z racji swojego przesadnego, zdaniem wielu, pragmatyzmu i oszczędności.




- Wiesz Helga - mówi Helmut czytając gazetę - prąd staje się u nas coraz droższy. Na co Helga odpowiada - ciesz się że nie jesteś żarówką, ta dopiero ma zmartwienie.



Niemcy jako naród ludzi pragmatycznych, z reguły krzywo patrzą na ludzi żyjących "ponad stan". A gdy do tego ktoś jest Polakiem! Stąd wiele dowcipów nie tylko o nas samych ale o naszym umiłowaniu życia "na wyrost".




- Czy wiesz dlaczego Polak codziennie kradnie gazetę?

- Dlaczego?

- Żeby sprawdzić ceny mercedesów.



Skandynawowie

uważani za ludzi niezwykle tolerancyjnych, lubują się w dogryzaniu ale nie sobie lecz swoim sąsiadom. Ich dowcipy nie opuszczają samej Skandynawii. Duńczycy szydzą z Finów, Finowie ze Szwedów, Szwedzi z Duńczyków. Norwedzy szydzą ze wszystkich z nich.




Po czym poznać Fina ekstrawertyka?

Po tym, że gdy do kogoś mówi patrzy na jego buty, nie na swoje!



Brytyjczycy

są ludźmi oryginalnymi, również za sprawą swojego poczucia humoru. Pod tym względem przypominają trochę Niemców. Każdy kto choć raz widział "Latający Cyrk Monthy Pythona" wie jak trudny i mało dowcipny jest dowcip Brytyjski. Angielskie poczucie humoru przeszło już do kanonu dowcipów które, oprócz osoby Królowej Matki, nie uszanują żadnej świętości.

Swojego czasu, w Izbie Gmin krążył dowcip o ministrze Jacku Straw, który miał jakoby nakazać zatrzymanie Trzech Króli w drodze do stajenki za przewożenie podejrzanych substancji. Żaden naród w Europie nie opowiada sobie tylu dowcipów o Papieżu co Brytyjczycy, którzy w większości są protestantami. Tradycyjnym już obiektem żartów opowiadanych przy piwie w londyńskich pubach są też Irlandczycy. Anglicy nabijają się z nich mówiąc, że w Irlandii mieszka 7 milionów owiec, 5 milionów krów i 3 miliony Irlandczyków. Problem w tym, że... to prawda. Z kolei...



dowcip rosyjski

jest odzwierciedleniem panującej w tym kraju sytuacji. Pewien dziennikarz, zagraniczny korespondent szacownej brytyjskiej gazety wyznał, że wystarczy posłuchać krążących po Moskwie dowcipów aby poznać nastroje i sytuację wewnętrzną Rosji.



Niegdyś krążyły kawały o komunizmie, planach pięcioletnich i brakach na rynku. Teraz Komunizm zastąpiono niekontrolowanym kapitalizmem, ostentacją rodzimych mafiosów, i gospodarczą zawieruchą.



Jaka jest różnica pomiędzy rosyjskim optymista, pesymistą i realistą? Optymista uczy się języka niemieckiego, pesymista - chińskiego zaś realista - jak strzelać z kałasznikowa. Co ciekawe (i znamienne) to to, że dowcip ów jest kopią krążącego w latach pięćdziesiątych, dowcipu o komunistach szukających czarnego kota w ciemnej piwnicy.



Komunistyczny purytanizm zastąpiony został kapitalistyczną ostentacją która w kraju gdzie średnia pensja wynosi 30 dolarów jest wyjątkowo irytująca.

Nie bez powodu więc "dowcipem sezonu" w Moskwie jest ten o dwóch mafiosach:

Bar. Przy nim dwóch mafiosów. Jeden pokazuje drugiemu swój krawat mówiąc z dumą - to jedwab, dałem za niego 100 dolarów na co drugi - to cię oszukali mój przyjacielu bo ja za swój dałem 800 !



Trudne czasy

Co by jednak nie mówić o europejskim poczuciu humoru jedno trzeba przyznać - nigdy nie było ono większe niż w czasach gdy mało komu było do śmiechu. W czasach Nazizmu czy Komunizmu dowcipy miał się znacznie lepiej niż teraz. Paradoks? Nie zupełnie. Zdaniem wielu psychologów, opowiadanie sobie kawałów jest czymś w rodzaju mechanizmu obronnego czy wręcz broni samej w sobie. George Orwell nazwał kiedyś dowcip, zwłaszcza polityczny - "małą rewolucją". Ludzie bali się policji politycznej, byli wobec niej bezsilni, nie mogli się przed nią skutecznie bronić dlatego jedyną formą oporu wobec niej był dowcip. To samo z Nazistami, Hitlerem, Komunizmem czy Armią Czerwoną.



Bronią bezsilności jest dowcip. W pamiętnym filmie Cabaret, którego akcja rozgrywa się w czasach Republiki Weimarskiej, przedmiotem drwin jest Hitler i jego siła. Znamienne, że drwili ci którzy zgodzili się pokornie na Traktat w Monachium. W  Trzeciej Rzeszy polityczny dowcip nie dał się zamknąć w obozie koncentracyjnym. Przyznać jednak trzeba że opowiadanie anty-nazistowskich kawałów często kończyło się tragicznie. W 1944 roku głośno było o wyroku Sądu Ludowego skazującym Ojca Josefa Mullera na karę śmierci za opowiedzenie dowcipu jednemu że swoich parafian. Za jakiż do dowcip można stracić życie? Otóż za taki: umierający żołnierz Wermachtu ma ostatnie życzenie - chce zobaczyć ludzi którym oddał swoje życie. Pielęgniarka przynosi mu więc portret Fuhrera i kładzie na łóżku po prawej stronie żołnierza. Potem przynosi zdjęcie Marszałka Rzeszy Goeringa i kładzie go przy lewej dłoni. Żołnierz leży chwilę w milczeniu po czym wyznaje - "teraz mogę umrzeć jak Chrystus, pomiędzy dwoma kryminalistami".

Co ciekawe, w anty-hitlerowskich dowcipach celowali zwłaszcza Berlińczycy. Berlin nigdy bowiem nie był zagorzałym entuzjastą Nazizmu mimo że tu właśnie znajdowało się jego gniazdo. To właśnie tu zrodził się ponoć dowcip o typowym aryjczyku - blondyn jak Hitler, szczupły jak Goering, wysoki jak Goebels..



Komunizm dostarczał znacznie więcej powodów do śmiechu choć panujący wówczas terror bynajmniej śmiesznym nie był. Dlatego drwiono na potęgę z czego się dało, począwszy od warunków życia a na elitach kończąc. i choć w całym bloku wschodnim drwiono z tego samego, my uchodziliśmy za największych dowcipnisiów. Nie bez powodu nazywano nas "Najweselszym barakiem Europy".

Jednym z ulubionym w PRL obiektem drwin byli milicjanci, którzy z obywatelem mogli wówczas zrobić co chcieli. Stąd obywatele robili co chcieli z milicjantami tyle że w dowcipach. Oto jeden z nich "wychwalający" intelekt funkcjonariuszy SB:

Dlaczego ubecy chodzą trójkami? Bo jeden czyta, drugi pisze a trzeci

musi mieć oko na dwóch intelektualistów.

Czesi nabijali się z "postępów cywilizacyjnych" nowego ustroju opowiadając sobie jak to trzech ruskich szukało czarnego kota w ciemnej piwnicy. Jeden z nich - optymista - wierzył że go znajdzie. Pesymista nie wierzył w to. Komunista natomiast - znalazł go! ( w innej wersji - znalazł i to nie jednego lecz kilka czarnych kotów)



W Budapeszcie, zaraz po wejściu Armii Czerwonej w 1956 roku krążył taki oto kawał:


Na posterunek zgłasza się obywatel i składa skargę:

- Szwajcarski żołnierz ukradł mi rosyjski zegarek! - na co posterunkowy:

- Chyba odwrotnie, rosyjski żołnierz ukradł panu szwajcarski zegarek ?

- Pan to powiedział, nie ja!



O ile w trudnych dla Europy czasach, dowcip pozwalał choćby w niewielkim stopniu dogryźć władzy o tyle teraz, w czasach komfortowej i uporządkowanej Europy dowcip pełni już inną rolę. Europa w coraz większym stopniu jednoczy się, zacierając wiele różnic pomiędzy narodami. Potrzeba manifestacji swojej odrębności, choćby przez odgryzienie sąsiadowi jest jedną z charakterystycznych cech współczesnego dowcipu - twierdzi Steven Lukes, autor wydanej niedawno w Wielkiej Brytanii książki No laughing Matter poświęconej historii politycznego dowcipu w Europie. Bo tak już jest z politycznym dowcipem, że śmieszy tylko wtedy, gdy ma posmak zakazanego owocu.

#end.






Share this article :

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Support : Creating Website | Johny Template | Mas Template
Copyright © 2011. 2 - All Rights Reserved
Template Created by Creating Website Published by Mas Template
Proudly powered by Blogger