.

.
Home » » Tomasz Lis: Tuskobus i Tuskomus

Tomasz Lis: Tuskobus i Tuskomus

Written By Anna Lesack on wtorek, 26 lutego 2013 | 05:36

Z son­daży wynika, że Polacy coraz bar­dziej kry­tycz­nie oce­niają Donalda Tuska. Ale - z całym sza­cun­kiem dla Pola­ków – dla prak­tyki rzą­dze­nia w Pol­sce o wiele waż­niej­sze od tego, co my myślimy o pre­mie­rze, jest to, co pre­mier myśli o nas.


Pre­mier Tusk ma oczy­wi­ście licz­nych wro­gów, ma też jed­nak wielu sojusz­ni­ków. Jest wśród nich, para­dok­sal­nie, gospo­dar­czy kry­zys, który uni­ce­stwia więk­szość pytań o cele i stra­te­gię, zwięk­sza­jąc wagę zwy­kłej obli­czal­no­ści i sta­bi­li­za­cji. Sojusz­ni­kiem bez­cen­nym jest oczy­wi­ście hono­rowy czło­nek PO, Jaro­sław Kaczyń­ski, który wyba­wia pre­miera z naj­więk­szych kło­po­tów. Sojusz­ni­kiem może nie­świa­do­mym, ale sza­le­nie waż­nym, są szybko idio­cie­jące media, które albo – tak jak media pra­wi­cowe – oskar­żają łuska o wszystko, spro­wa­dza­jąc całą kry­tykę do abso­lut­nego absurdu, albo basują mu we wszyst­kim, czy­niąc to popar­cie bez­war­to­ścio­wym. Sojusz­ni­kiem klu­czo­wym jest stan emo­cji spo­łe­czeń­stwa, coraz bar­dziej zobo­jęt­nia­łego wobec całego świata poli­tyki. Kto wie, czy naj­więk­szym suk­ce­sem obec­nej ekipy nie jest zafun­do­wa­nie Pola­kom spe­cy­ficz­nego pakietu, który nazwał­bym „sta­bi­li­za­cją minus”. To zagwa­ran­to­wa­nie spo­łe­czeń­stwu pod­sta­wo­wej sta­bi­li­za­cji, a jed­no­cze­śnie obni­że­nie ocze­ki­wań oby­wa­teli wobec wła­dzy. Skoro ocze­kują mniej, to mniej wyma­gają, skoro mniej wyma­gają, to rza­dziej mają poczu­cie zawodu, skoro rza­dziej są zawie­dzeni, to rza­dziej wyra­żają pre­ten­sje. Krótko mówiąc – dają wła­dzy spokój.



Wagę tego spe­cy­ficz­nego pakietu pod­wa­żyła jed­nak dys­ku­sja o związ­kach part­ner­skich. Zresztą związki part­ner­skie oka­zały się pre­tek­stem do debaty szer­szej. Po pierw­sze o tym, jakiej chcemy Pol­ski. Po dru­gie – jaki porzą­dek war­to­ści uwa­żamy w Pol­sce za wła­ściwy. Po trze­cie – jak ze względu na te dwa kry­te­ria oce­niamy wła­dzę, a w szcze­gól­no­ści par­tię rzą­dzącą i pre­miera. Na boisku „Smo­leńsk” Tusk miał sytu­ację kom­for­tową. Wróg był jasno okre­ślony, rady­kalny i paskudny, ale poli­tycz­nie dla pre­miera poży­teczny. Na boisku „otwar­tość, tole­ran­cja, oby­wa­tel­skość” gra jest dużo bar­dziej skom­pli­ko­wana. W zjed-noczonej anty­smo­leń­skiej koali­cji poja­wiają się nie­prze­zwy­cię­żalne podziały, bo jak poże­nić świat i war­to­ści Agnieszki Hol­land ze świa­tem i war­to­ściami mini­stra Gowina.



Pre­mier ma potężny ból głowy. Pozwa­la­jąc hasać Gowi­nowi, czyni Plat­formę w oczach wielu jej wybor­ców par­tią nie­to­le­ran­cji i obsku­ran­ty­zmu. Gdy nad­cho­dził Pol­skę­zbaw, zawsze bie­gli na ratu­nek łuskowi. Ale jeśli ich iry­ta­cja i wście­kłość prze­kro­czą pewien próg, od Plat­formy się odwrócą, a wtedy Tuskowi nie pomoże nawet Kaczyń­ski.

Pre­mier stanu emo­cji tych wybor­ców lek­ce­wa­żyć nie może, zdaje sobie jed­nak jed­no­cze­śnie sprawę z tego, że Pol­ska, także ta plat­for­mer­ska Pol­ska, jest wciąż na prawo od jej tole­ran­cyj­nej i otwar­tej na oby­cza­jowy prze­łom mniej­szo­ści. Musi więc zro­bić krok w lewo, ale nie tak długi, by sam zna­lazł się w bole­snym szpa­ga­cie. By zro­bić krok w lewo, musi spa­cy­fi­ko­wać go-winowców, nie aż tak jed­nak, by wylą­do­wali poza strefą jego wpły­wów. Przy czym krok w lewo nie może się już ogra­ni­czać do słów i gestów. Jeśli więc pre­mie­rowi idzie o przy­ję­cie przez Plat­formę pro­jektu ustawy o związ­kach part­ner­skich tylko po to, by uśmier­cić ją potem w sej­mo­wej komi­sji, to musi się liczyć z zapła­ce­niem ceny za kolejny unik. Gdy Donald Tusk prze­pro­sił Agnieszkę Hol­land za „córu­nię les­bijkę” posła Nie­sio­łow­skiego, ta odpo­wie­działa, żeby zamiast prze­pro­sin pre­mier coś zro­bił. Nie żeby powie­dział, że coś zrobi, nie żeby udał, że coś robi, ale żeby coś zro­bił. Coś, co za jakiś czas znaj­dzie się w stre­fie czasu prze­szłego doko­na­nego. To będzie test.



Trudno powie­dzieć, czy sta­wia­jąc gowi­now­ców na bacz­ność, gro­żąc im pal­cem i wzy­wa­jąc PO do poważ­nych roz­strzy­gnięć w spra­wie związ­ków part­ner­skich, pre­mier odgry­wał teatr dla par­tii i dla publiki, czy też mówił na serio. Krótko mówiąc: trudno powie­dzieć, czy skła­dał jasną dekla­ra­cję defi­niu­jącą Plat­formę, czy też skła­dał wyłącz­nie pokłon kunk­ta­tor­stwu i opor­tu­ni­zmowi, które każą wyko­ny­wać pozo­ro­wane ruchy tylko po to, by stać w miej­scu. Być może do końca nie wie tego nawet on sam. Ale wkrótce będzie się musiał dowie­dzieć. Związki part­ner­skie nie są oczy­wi­ście naj­waż­niej­szą kwe­stią w Pol­sce. Ale to, co jest istotą tej debaty – otwar­tość i tole­ran­cja – dla klu­czo­wej dla przy-szłości PO grupy wybor­ców jest kwe­stią naj­waż­niej­szą. Wyborcy ci wyba­czą foto-radary czy skok na OFE, różne potknię­cia i nie­do­cią­gnię­cia. Ale na par­tię, któ­rej obli­cze nadają Gowin i God­son, nie zagło­sują. Nawet jeśli ceną mia­łyby być rządy Kaczyń­skiego, Rydzyka i Pawłowicz.



Ci wyborcy nie cze­kają już na żaden Tusko­bus, widzą bowiem Tusko­mus. Tyle że, jako się rze­kło, waż­niej­sze niż to, co widzą, czują, czego chcą i jak oce­niają pre­miera, jest to, jak pre­mier oce­nia ich. W szcze­gól­no­ści poziom ich rozdrażnienia. (Studio Opinii)
Share this article :

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Support : Creating Website | Johny Template | Mas Template
Copyright © 2011. 2 - All Rights Reserved
Template Created by Creating Website Published by Mas Template
Proudly powered by Blogger