.

.
Home » , » Bogdan Miś: Znowu o TVP. To już zaczyna być nudne

Bogdan Miś: Znowu o TVP. To już zaczyna być nudne

Written By Anna Lesack on wtorek, 21 maja 2013 | 02:33



O TVP, dlaczego zawrzało w "w woro­ni­czo­wym gar­ga­melu", kto kogo i dlaczego chce wynosić, kto na tym zyska a kto dostanie po kieszeni czyli my.











I oto kolejna awan­tura o TVP. Jej zarząd wpadł bowiem na pomysł – jak się oka­zało – pie­kielny: w zasa­dzie zamie­rza „wypro­wa­dzić” cały per­so­nel (nie żad­nych urzęd­ni­ków, rzecz jasna, ale więk­szość dzien­ni­ka­rzy, pra­cow­ni­ków reali­za­cji, gra­fi­ków, ope­ra­to­rów i co tam jesz­cze jest twór­cze) do tzw. out­so­ur­cingu, czyli firm zewnętrz­nych; żeby było zabaw­nie, tych firm chwi­lowo nie ma, zapewne zostaną spe­cjal­nie utwo­rzone – też, natu­ral­nie, z zarzą­dami, radami nad­zor­czymi itp. „Wyno­szeni” mają przy tym fizycz­nie… zostać na miej­scu, nato­miast praw­nie nie będą już pra­cow­ni­kami eta­to­wymi TVP. Mają też dostać rok gwa­ran­to­wa­nego zatrud­nie­nia w nowych fir­mach, czy też fir­mie – bo nie jest tak zupeł­nie jasne, ile tego będzie.



Oczy­wi­ście, w woro­ni­czo­wym gar­ga­melu zawrzało. Związki zawo­dowe pod­nio­sły larum, słusz­nie dostrze­ga­jąc w tej nagłej dosyć zapo­wie­dzi przede wszyst­kim abso­lutne lek­ce­wa­że­nie głosu załogi i cał­ko­wity brak kon­sul­ta­cji. Pra­wi­cowi dzien­ni­ka­rze pod­nie­śli z kolei idio­tyczny wrzask, że oto plat­for­mersi, prze­wi­du­jąc nie­unik­nioną porażkę wybor­czą, zabez­pie­czają się przed prze­ję­ciem przez – nie­wąt­pli­wie prze­cież nie­ba­wem zwy­cię­ską, natu­ral­nie i oczy­wi­ście – jedy­nie słuszną opcją narodowo-katolicką pełni wła­dzy nad TVP, prze­no­szą władz­two nad firmą do sek­tora pry­wat­nego i tym samym unie­moż­li­wią kolej­nej eki­pie „odzy­ska­nie” tego naj­waż­niej­szego narzą­dzie propagandy…



Tu dygre­sja. Gdy prze­czy­ta­łem tę opi­nię, wyra­żoną publicz­nie przez pew­nego byłego dzien­ni­ka­rza tele­wi­zyj­nego, mogą­cego zresztą mieć uza­sad­nione kom­pleksy wobec bar­dziej uzdol­nio­nych kole­gów z okresu „tele­wi­zji Szcze­pań­skiego”, lekko mnie zatkało. Tak otwar­tym tek­stem wyra­żo­nej chęci zawłasz­cze­nia tele­wi­zji publicz­nej dla jed­nej tylko opcji poli­tycz­nej – bo taka jest prze­cież istota owego „odzy­ska­nia” – dawno nie czy­ta­łem. No, ale mniej­sza o to. Oni tak mają.



Lewica jed­nak sko­czyła do gar­dła zarzą­dowi TVP nie mniej ener­gicz­nie, choć nie tak kre­tyń­sko argu­men­tu­jąc: powo­łu­jąc się mia­no­wi­cie na naru­sza­nie praw pra­cow­ni­czych (co nie ulega wąt­pli­wo­ści) i zarzu­ca­jąc pro­jek­to­daw­com zmian chęć zde­mon­to­wa­nia „Publicz­nej” w cało­ści (co już wydaje mi się bzdurą).



Bar­dzo nie­wielu komen­ta­to­rów – a już chyba nikt otwar­tym tek­stem i bez owi­ja­nia w bawełnę – zwró­ciło uwagę na istotę sprawy. Otóż cho­dzi tu po pro­stu o zwy­kłe, dość zresztą upiorne, cwa­niac­two. Paru ban­kie­rów w USA poszło – warto na mar­gi­ne­sie tej sprawy przy­po­mnieć – na dłu­go­let­nią odsiadkę za upra­wia­nie cze­goś, co szybko nazwano „kre­atywną księgowością”.



I to jest wła­śnie to: for­malne prze­nie­sie­nie załogi „na zewnątrz” pozwala TVP obni­żyć wydatki na roz­ma­ite – jak to mana­ge­ro­wie lubią mówić – „zusy-śmusy” i doko­nać w isto­cie zwol­nie­nia gru­po­wego więk­szo­ści pra­cow­ni­ków bez zapew­nie­nia im prze­wi­dzia­nego w końcu pra­wem odszko­do­wa­nia. W czy­stej postaci owa „kre­atywna księgowość”.



Sło­wem – w całej tej ope­ra­cji cho­dzi wyłącz­nie o kasę, co już samo w sobie jest dosta­tecz­nie obrzy­dli­wym ruchem, by nie dora­biać do niego ide­olo­gii z żad­nej strony, lewej czy prawej.



Pominę fakt, że prze­nie­sie­nie pra­cow­ni­ków na zewnątrz nie doty­czy admi­ni­stra­cji, nie­zmier­nie roz­bu­do­wa­nej na Woro­ni­cza popu­la­cji dyrek­to­rów oraz nieco ponad stu „dzien­ni­ka­rzy” typu waż­niak, to zna­czy decy­du­ją­cych o pro­gra­mie i pracy dla fachow­ców. To się w takich oka­zjach rozu­mie samo przez się, czyż nie?



Jesz­cze jedna dygre­sja, w tym miej­scu nie­zbędna, doty­cząca owych „waż­nia­ków”. Kilka lat temu spo­tka­łem jed­nego takiego. Z wyglądu i zacho­wa­nia miał­bym pod­stawy przy­pusz­czać, że pra­cuje na nie­wy­so­kim sta­no­wi­sku na sta­cji ben­zy­no­wej; oka­zał się wice­dy­rek­to­rem cze­goś tam w TVP. Nieco zdu­miony roz­wo­jem sytu­acji wda­łem się z nim w roz­mowę, byłem bowiem ogrom­nie cie­kaw jego „drogi kariery”: jakoś wyda­wało mi się dziwne, że objął sta­no­wi­sko bez żad­nego doświad­cze­nia twórczego…



Dla niego sprawa była jasna. Bez cie­nia zaże­no­wa­nia wyja­śnił mi, że na to sta­no­wi­sko skie­ro­wała go jego… par­tia. Która zresztą reko­men­do­wała go i na poprzed­nie: szefa rzeźni w jakiejś pro­win­cjo­nal­nej dziu­rze… Nawia­sem mówiąc: nie była to żadna z tych par­tii, o któ­rych Pań­stwo – być może – myślą. Dziś kom­plet­nie bez zna­cze­nia; ale, o ile wiem, mój ówcze­sny roz­mówca posady nie stra­cił; widać, sku­tecz­nie „wszedł w układ”…



No więc ci pano­wie z całą pew­no­ścią nie zostaną prze­ka­zani do żad­nej firmy zewnętrz­nej, mają­cej choćby w czę­ści cha­rak­ter pry­watny. Czy muszę wyja­śniać dlaczego?



Wszystko wska­zuje na to, że w TVP będzie strajk. Na razie – ostrze­gaw­czy, dwu­go­dzinny. Nie całej zresztą załogi, bo – jak sły­szę – „Soli­dar­ność” się wstrzy­muje z decy­zjami, licząc na to, że coś ugra „pod sto­łem”. Oczy­wi­ście, jak zawsze – nic nie ugra.



Co to wszystko razem da? Co z tego wyniknie?



Roz­cza­ruję wszyst­kich. O ile się na tym znam: nic zupeł­nie, sza­nowni młodsi kole­dzy. Jeśli nawet wygra­cie swój strajk, czego wam szcze­rze życzę, bo ile można sobie pozwa­lać na bra­nie w gębę od palan­tów, to sytu­acji waszej – ani całej „firmy” – to nie zmieni. Sądzę zresztą, że wygra­cie – bo rzą­dzą­cym, po cięż­kiej serii knock­dow­nów pia­row­skich, nowy kło­pot, w dodatku bez wąt­pie­nia sza­le­nie gło­śny, jest potrzebny jak psu piąta noga.



Ale to tylko prze­dłuży agonię.



Nie prze­ciw doraź­nym sza­leń­czym pomy­słom urzęd­ni­czym należy bowiem straj­ko­wać. To zwy­kła szamotanina.



Istota sprawy leży w zmu­sze­niu rzą­dzą­cych do dotrzy­ma­nia obiet­nicy zasad­ni­czej mery­to­rycz­nej zmiany w okre­śle­niu roli i usy­tu­owa­niu tele­wi­zji publicz­nej w pol­skim sys­te­mie medial­nym. Trzeba ją cał­ko­wi­cie wyrwać z władz­twa par­tii poli­tycz­nych, insty­tu­cji ide­olo­gicz­nych i rządu. U zara­nia „odno­wio­nej Pol­ski” popeł­niono w pro­ce­sie trans­for­ma­cji medial­nej zasad­ni­cze – żeby nie powie­dzieć kata­stro­falne – błędy. Trzeba się do nich uczci­wie przy­znać i zacząć robotę od początku.



Tylko czy oni – ci z prawa i z lewa – się na to odważą? Czy star­czy im dale­ko­wzrocz­no­ści i wizji? Czy znajdą odpo­wied­nią liczbę facho­wych entu­zja­stów, któ­rzy to prze­pro­wa­dzą bez oglą­da­nia się na wła­sne kariery i konta bankowe? Nie jestem w tej kwe­stii optymistą.




Bogdan Miś, Studio Opinii












Share this article :

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
Support : Creating Website | Johny Template | Mas Template
Copyright © 2011. 2 - All Rights Reserved
Template Created by Creating Website Published by Mas Template
Proudly powered by Blogger