Ostrzegamy, teza jest przewrotna więc osoby wrażliwe prosimy o nie czytanie. Czy głupota w biznesie może być... przydatna? O roli głupkowatości w biznesie oraz życiu codziennym, z Krzysztofem Sroczyńskim, prezesem Instytutu Kreatywności i Rozwoju rozmawia Jacek Konikowski.
Zadam panu głupie pytanie: czy na głupocie można... zyskać?
To pytanie jest przewrotne, ale nie głupie. Żle spożytkowana mądrość może zaszkodzić, dobrze wykorzystana głupota – pomóc. Jak pan zapewne zauważył, głupota otacza nas na każdym kroku, jest jej więcej niż mądrości, więc czemu jej nie wykorzystać z dobrym skutkiem? Wszystko zależy od tego, w jaki sposób zdefiniujemy pojęcie głupoty i jak ją pojmujemy. Głupota ma wiele odmian i synonimów. Może oznaczać brak wiedzy, nieumiejętność zachowania się w pewnych sytuacjach, lub sposób bycia.
Inaczej postrzegają głupotę ludzie głupi a inaczej mądrzy. Czasem można być głupcem i odnieść sukces, a czasem trzeba udawać tępaka żeby go osiągnąć.
No właśnie, Forrest Gump uchodził za głupka, a mimo to zbił fortunę, stał się milionerem, królem krewetek. Osiągnął więcej niż jego wykształceni koledzy. Czy takie historie możliwe są tylko w filmie?
Dobry przykład, choć proszę zauważyć, ze Forrest Gump był postrzegany za głupka, ale na swój sposób był mądry. Miał swoje zasady, wartości i cele, które konsekwentnie realizował. Tymczasem wielu młodych ludzi robiących karierę w biznesie ich nie ma. Na szkoleniach często zadaje im pytanie, „ jaki masz cel w życiu” i wie pan, co słyszę? Kupno domu, stworzenie rodziny. Zgoda, ale gdy pytam ich, co dalej, nie wiedzą, co odpowiedzieć. Dązą do celów materialnych a nie spokoju ducha. (…). To tak jak w tym dowcipie o meksykańskim rybaku. Na plaży pod palmą leży rybak i patrzy w słońce. Przychodzi do nie go amerykański biznesmen z walizką pieniędzy i proponuje mu, żeby wszedł z nim w spółkę. Rybak pyta: ale po co? Amerykanin na to: będziesz więcej łowił. Meksykanin na to: ale po co? Będziesz sprzedawał więcej ryb! Ale, po co? Będziesz więcej zarabiać! Ale, po co? Będziesz miał więcej pieniędzy! Ale, po co? Żebyś mógł leżeć pod palmą i nic nie robić! Zmierzam do tego, że bardzo często głupota jest nią tylko z pozoru.
No tak, „głupi ten, co głupio robi”?
Otóż to! W historii Forresta Gumpa tkwi ziarnko prawdy. Choć brzmi to przewrotnie w czasach, gdy o wartości menadżera decyduje ukończona uczelnia i dyplom MBA, głupota w różnym stopniu może pomóc w biznesie. Może być inspiracją dla nowych produktów, stanowić motor wielu udanych decyzji lub być towarem samym w sobie. Bywa nieoceniona przy negocjacjach, przydatna w marketingu, niekiedy nawet w kontaktach handlowych. Bywa tez często stosowanym, świadomie lub nie, narzędziem w pracy.
Głupota może być inspirująca?! Czy ktoś już na niej zarobił?
Zdziwiłby się pan jak wielu. Zna pan dzieje karteczek post-it? Pierwsze powstały w firmie 3M, właśnie dzięki ludzkiej głupocie. Otóż, przed laty, jeden z pracowników firmy żle dobrał proporcje kleju przez co powstała substancja na której nic się nie trzymało, a kartka przylepiona do szyby z łatwością dawała się odkleić. Ponieważ w magazynie zalegała spora ilość tego „kleju”, z którym nie wiadomo było co zrobić, pracownicy zaczęli go wykorzystywać do własnych potrzeb, właśnie do przyklejania karteczek z różnymi informacjami. Pomysł chwycił, bo klej nie trzymał, i notatki dawały się łatwo odkleić. W końcu sam szef 3M zaczął machinalnie z nich korzystać. Gdy się skończyły, kazał sekretarce zamówić nową partię. Zdziwił się, gdy usłyszał, że nikt ich nie produkuje, bo na pomysł wpadli sami pracownicy. Od tej pory, 3M zaczęło produkować post-ity, które okazały się strzałem w dziesiątkę i prawdziwą żyłą złota. Dziś można je znaleźć niemal w każdym biurze. 3M zarabia na nich miliony dolarów!
Głupota może tez być towarem samym w sobie i niekiedy lepiej się sprzedaje niż intelektualizm, co najlepiej widać w filmie. O wielu hollywoodzkich filmach mówi się, że są głupie, wręcz beznadziejne, bo i wiele rzeczywiście z godnością pretenduje do tego miana. Mim to, przynoszą milionowe zyski, bo ludzie płaca za ich oglądanie.
Głupota ma wiele synonimów i skojarzeń, jak choćby prostota. Utarło się myślenie, że zrobienie rzeczy prostej nie wymaga intelektu. I choć wielu się jej wstydzi, wielu tez zarabia na niej miliony. Od dawna wiadomo, że proste rozwiązania czy produkty są niekiedy lepsze i tańsze od takich samych, ale drogich i skomplikowanych. Proste pomysły i rozwiązania sprzedają się najlepiej, bo paradoksalnie, trudno je wymyślić. Prosty przykład: koło. Ze współczesnych pomysłów: jednorazowy długopis BIC-a, który niewiele się zmienił od chwili jego wynalezienia, a mimo to nadal świetnie się sprzedaje mimo ogromnej konkurencji. Ba! Trafił nawet do muzeum sztuki nowoczesnej jako eksponat. Albo meble z Ikei. Daleko im do ludwików czy wykwintnych i wygodnych mebli, ale właśnie, dlatego idą jak woda. Twórca Ikei, Kamprad dorobił się fortuny i stał się jednym z najbogatszych ludzi świata właśnie dzięki prostocie. A Bill Gates? Przecież tak naprawdę nie wymyślił on nowego produktu lecz zrobił rzecz najprostszą: kupił go. ( chodzi o system DOS). Włoscy projektanci są uznawani za najlepszych na świecie, mimo że ich wzornictwo jest proste aż do bólu.
Dobrze, głupota może pomóc w zarabianiu pieniędzy, ale w takim razie jak „udawanie Greka” może pomóc mi w pracy?
Pracownicy często sprawiają wrażenie, świadomie lub nie, że nie są ograniczeni i nie mogą podołać większej ilości obowiązków niż dotychczas. Niekiedy to świadomy zabieg. Udawanie głupka, który nie jest w stanie robić nic poza tym, co robi, ma tę zaletę, że szef raczej nie zarzuci go dodatkowymi obowiązkami, bo wie, że i tak im nie podoła. Dostanie je za to kolega obok, udający mądralę, który narobi się przez to dwa razu więcej, ale za tą samą pensję. Pracownicy często celowo też unikają wchodzenia w kompetencje innych, bojąc się, że z czasem będą zmuszeni je przejąć, choć zarabiać będą tyle, co wcześniej. Często twierdzą, że to dla nich „czarna magia”, nic z tego nie rozumieją” lub w inny sposób dają szefowi do zrozumienia żeby na ich miejsce znalazł kogoś mądrzejszego.
A w negocjacjach?
Głupota może stanowić dobre alibi. Osoba sprawiająca wrażenie niedoinformowanej łatwiej może uzyskać informacje i wykazać drugiej stronie, że nie ma racji lub przekonać ją do swoich. Niedawno pewna agentka nieruchomości pokazywała mi dom w Warszawie. Z uporem zachwalała jego niska cenę i wmawiała mi, że to jest wyjątkowa okazja. Postanowiłem udawać głupka, który nie zna się na niczym, aby dojść do tego, dlaczego według niej jest to okazja. Gdybym zapytał wprost, miałaby zapewne wiele gotowych odpowiedzi. Zacząłem, więc zadawać banalne pytania o wszystko od podłogi po drzewa za oknem. I osiągnąłem swój cel, bo na podstawie jej własnych informacji wykazałem, że cena wcale nie jest atrakcyjna, lecz zupełnie zwyczajna, a owa okazja to tylko chwyt marketingowy. A domu i tak nie kupiłem, bo mi się nie podobał. Podczas negocjacji, udawanie głupka pomaga wyciągnąć z drugiej strony więcej informacji i argumentów, co pomaga w formułowaniu własnych argumentów, nie do zbicia.
Wspomniał pan o zarządzaniu. Dobry menedżer to taki, co struga wariata?
Trochę się pan zagalopował…
Wiem, nie znam się… Nikt nie lubi okazywać swojej niewiedzy. Zazwyczaj skrzętnie ją ukrywamy przed otoczeniem, lub udajemy, że czegoś nie wiemy. Bardzo często jest to błąd! Taka postawa bardzo utrudnia prowadzenie firmy i pracę w niej. „Wszystkowiedzący” menadżerowie doprowadzili do ruiny nie jedną firmę, bo zbytnio wierzyli w swoja nieomylność oraz intuicję. Z prostej przyczyny. Nikt im nie chciał lub nie potrafił powiedzieć, że coś robią żle, „bo i po co skoro on już to na pewno wie”. Czasem wynika to z zawiści, czasem z braku możliwości. Tymczasem szef udający niedoinformowanego lub niewstydzący się swojej niewiedzy na różne tematy, może liczyć na to, że jego współpracownicy chętniej powiedzą mu o różnych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu firmy, staną się jego „oczyma”, co dla nich samych może być źródłem wielkiej satysfakcji. To bardzo ułatwia pracę.
Czy taka postawa przekłada się również na kontaktach międzyludzkie?
Jak najbardziej? Tu jednak lepiej uważać, bo równie dobrze „głupkowatość” może zaszkodzić. Wiele osób czuje swoisty komfort psychiczny obcując z osobą, którą uważają, za co nie, co głupszą od siebie. Nie odzywa się w nich instynktowna, mecząca i wyniszczająca, żądza rywalizacji o to, kto jest mądrzejszy. Nie muszą nic udowadniać, pilnować się żeby nie wyjść na osła, a to męczy.
W Ameryce krążą dowcipy o „głupim Polaku”. Czy ten stereotyp jest czymś uzasadniony. Czy jako społeczeństwo sprawiamy takie wrażenie w oczach obcokrajowców?
Nie, ale problem w tym, że Polacy mają niska samoocenę, więc może to nasza wina, że tak nas postrzegają. Zresztą, to już historia. Dziś Polacy wcale nie uchodzą w Stanach za tępaków. Inna sprawa, że ktoś zewnątrz patrząc na nas może odnieść wrażenie, że coś z nami jest nie tak. Wystarczy spojrzeć na nasze wybory polityczne: jak można wybierać polityków, z których potem się szydzi i wyśmiewa, a nawet żąda ich odejścia z parlamentu. Co gorsza, tak jest po każdych wyborach. A pamięta pan Peruwiańczyka z czarną teczką? Przykładów można mnożyć.
Forrest Gump mawiał, że „głupi ten co głupio robi” po czym poznać głupca?
Właśnie po tym! Po tym, co robimy i co mówimy, a nie tym kim jesteśmy.
Dziękuję za mądrą rozmowę
To pytanie jest przewrotne, ale nie głupie. Żle spożytkowana mądrość może zaszkodzić, dobrze wykorzystana głupota – pomóc. Jak pan zapewne zauważył, głupota otacza nas na każdym kroku, jest jej więcej niż mądrości, więc czemu jej nie wykorzystać z dobrym skutkiem? Wszystko zależy od tego, w jaki sposób zdefiniujemy pojęcie głupoty i jak ją pojmujemy. Głupota ma wiele odmian i synonimów. Może oznaczać brak wiedzy, nieumiejętność zachowania się w pewnych sytuacjach, lub sposób bycia.
Inaczej postrzegają głupotę ludzie głupi a inaczej mądrzy. Czasem można być głupcem i odnieść sukces, a czasem trzeba udawać tępaka żeby go osiągnąć.
No właśnie, Forrest Gump uchodził za głupka, a mimo to zbił fortunę, stał się milionerem, królem krewetek. Osiągnął więcej niż jego wykształceni koledzy. Czy takie historie możliwe są tylko w filmie?
Dobry przykład, choć proszę zauważyć, ze Forrest Gump był postrzegany za głupka, ale na swój sposób był mądry. Miał swoje zasady, wartości i cele, które konsekwentnie realizował. Tymczasem wielu młodych ludzi robiących karierę w biznesie ich nie ma. Na szkoleniach często zadaje im pytanie, „ jaki masz cel w życiu” i wie pan, co słyszę? Kupno domu, stworzenie rodziny. Zgoda, ale gdy pytam ich, co dalej, nie wiedzą, co odpowiedzieć. Dązą do celów materialnych a nie spokoju ducha. (…). To tak jak w tym dowcipie o meksykańskim rybaku. Na plaży pod palmą leży rybak i patrzy w słońce. Przychodzi do nie go amerykański biznesmen z walizką pieniędzy i proponuje mu, żeby wszedł z nim w spółkę. Rybak pyta: ale po co? Amerykanin na to: będziesz więcej łowił. Meksykanin na to: ale po co? Będziesz sprzedawał więcej ryb! Ale, po co? Będziesz więcej zarabiać! Ale, po co? Będziesz miał więcej pieniędzy! Ale, po co? Żebyś mógł leżeć pod palmą i nic nie robić! Zmierzam do tego, że bardzo często głupota jest nią tylko z pozoru.
No tak, „głupi ten, co głupio robi”?
Otóż to! W historii Forresta Gumpa tkwi ziarnko prawdy. Choć brzmi to przewrotnie w czasach, gdy o wartości menadżera decyduje ukończona uczelnia i dyplom MBA, głupota w różnym stopniu może pomóc w biznesie. Może być inspiracją dla nowych produktów, stanowić motor wielu udanych decyzji lub być towarem samym w sobie. Bywa nieoceniona przy negocjacjach, przydatna w marketingu, niekiedy nawet w kontaktach handlowych. Bywa tez często stosowanym, świadomie lub nie, narzędziem w pracy.
Głupota może być inspirująca?! Czy ktoś już na niej zarobił?
Zdziwiłby się pan jak wielu. Zna pan dzieje karteczek post-it? Pierwsze powstały w firmie 3M, właśnie dzięki ludzkiej głupocie. Otóż, przed laty, jeden z pracowników firmy żle dobrał proporcje kleju przez co powstała substancja na której nic się nie trzymało, a kartka przylepiona do szyby z łatwością dawała się odkleić. Ponieważ w magazynie zalegała spora ilość tego „kleju”, z którym nie wiadomo było co zrobić, pracownicy zaczęli go wykorzystywać do własnych potrzeb, właśnie do przyklejania karteczek z różnymi informacjami. Pomysł chwycił, bo klej nie trzymał, i notatki dawały się łatwo odkleić. W końcu sam szef 3M zaczął machinalnie z nich korzystać. Gdy się skończyły, kazał sekretarce zamówić nową partię. Zdziwił się, gdy usłyszał, że nikt ich nie produkuje, bo na pomysł wpadli sami pracownicy. Od tej pory, 3M zaczęło produkować post-ity, które okazały się strzałem w dziesiątkę i prawdziwą żyłą złota. Dziś można je znaleźć niemal w każdym biurze. 3M zarabia na nich miliony dolarów!
Głupota może tez być towarem samym w sobie i niekiedy lepiej się sprzedaje niż intelektualizm, co najlepiej widać w filmie. O wielu hollywoodzkich filmach mówi się, że są głupie, wręcz beznadziejne, bo i wiele rzeczywiście z godnością pretenduje do tego miana. Mim to, przynoszą milionowe zyski, bo ludzie płaca za ich oglądanie.
Głupota ma wiele synonimów i skojarzeń, jak choćby prostota. Utarło się myślenie, że zrobienie rzeczy prostej nie wymaga intelektu. I choć wielu się jej wstydzi, wielu tez zarabia na niej miliony. Od dawna wiadomo, że proste rozwiązania czy produkty są niekiedy lepsze i tańsze od takich samych, ale drogich i skomplikowanych. Proste pomysły i rozwiązania sprzedają się najlepiej, bo paradoksalnie, trudno je wymyślić. Prosty przykład: koło. Ze współczesnych pomysłów: jednorazowy długopis BIC-a, który niewiele się zmienił od chwili jego wynalezienia, a mimo to nadal świetnie się sprzedaje mimo ogromnej konkurencji. Ba! Trafił nawet do muzeum sztuki nowoczesnej jako eksponat. Albo meble z Ikei. Daleko im do ludwików czy wykwintnych i wygodnych mebli, ale właśnie, dlatego idą jak woda. Twórca Ikei, Kamprad dorobił się fortuny i stał się jednym z najbogatszych ludzi świata właśnie dzięki prostocie. A Bill Gates? Przecież tak naprawdę nie wymyślił on nowego produktu lecz zrobił rzecz najprostszą: kupił go. ( chodzi o system DOS). Włoscy projektanci są uznawani za najlepszych na świecie, mimo że ich wzornictwo jest proste aż do bólu.
Dobrze, głupota może pomóc w zarabianiu pieniędzy, ale w takim razie jak „udawanie Greka” może pomóc mi w pracy?
Pracownicy często sprawiają wrażenie, świadomie lub nie, że nie są ograniczeni i nie mogą podołać większej ilości obowiązków niż dotychczas. Niekiedy to świadomy zabieg. Udawanie głupka, który nie jest w stanie robić nic poza tym, co robi, ma tę zaletę, że szef raczej nie zarzuci go dodatkowymi obowiązkami, bo wie, że i tak im nie podoła. Dostanie je za to kolega obok, udający mądralę, który narobi się przez to dwa razu więcej, ale za tą samą pensję. Pracownicy często celowo też unikają wchodzenia w kompetencje innych, bojąc się, że z czasem będą zmuszeni je przejąć, choć zarabiać będą tyle, co wcześniej. Często twierdzą, że to dla nich „czarna magia”, nic z tego nie rozumieją” lub w inny sposób dają szefowi do zrozumienia żeby na ich miejsce znalazł kogoś mądrzejszego.
A w negocjacjach?
Głupota może stanowić dobre alibi. Osoba sprawiająca wrażenie niedoinformowanej łatwiej może uzyskać informacje i wykazać drugiej stronie, że nie ma racji lub przekonać ją do swoich. Niedawno pewna agentka nieruchomości pokazywała mi dom w Warszawie. Z uporem zachwalała jego niska cenę i wmawiała mi, że to jest wyjątkowa okazja. Postanowiłem udawać głupka, który nie zna się na niczym, aby dojść do tego, dlaczego według niej jest to okazja. Gdybym zapytał wprost, miałaby zapewne wiele gotowych odpowiedzi. Zacząłem, więc zadawać banalne pytania o wszystko od podłogi po drzewa za oknem. I osiągnąłem swój cel, bo na podstawie jej własnych informacji wykazałem, że cena wcale nie jest atrakcyjna, lecz zupełnie zwyczajna, a owa okazja to tylko chwyt marketingowy. A domu i tak nie kupiłem, bo mi się nie podobał. Podczas negocjacji, udawanie głupka pomaga wyciągnąć z drugiej strony więcej informacji i argumentów, co pomaga w formułowaniu własnych argumentów, nie do zbicia.
Wspomniał pan o zarządzaniu. Dobry menedżer to taki, co struga wariata?
Trochę się pan zagalopował…
Wiem, nie znam się… Nikt nie lubi okazywać swojej niewiedzy. Zazwyczaj skrzętnie ją ukrywamy przed otoczeniem, lub udajemy, że czegoś nie wiemy. Bardzo często jest to błąd! Taka postawa bardzo utrudnia prowadzenie firmy i pracę w niej. „Wszystkowiedzący” menadżerowie doprowadzili do ruiny nie jedną firmę, bo zbytnio wierzyli w swoja nieomylność oraz intuicję. Z prostej przyczyny. Nikt im nie chciał lub nie potrafił powiedzieć, że coś robią żle, „bo i po co skoro on już to na pewno wie”. Czasem wynika to z zawiści, czasem z braku możliwości. Tymczasem szef udający niedoinformowanego lub niewstydzący się swojej niewiedzy na różne tematy, może liczyć na to, że jego współpracownicy chętniej powiedzą mu o różnych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu firmy, staną się jego „oczyma”, co dla nich samych może być źródłem wielkiej satysfakcji. To bardzo ułatwia pracę.
Czy taka postawa przekłada się również na kontaktach międzyludzkie?
Jak najbardziej? Tu jednak lepiej uważać, bo równie dobrze „głupkowatość” może zaszkodzić. Wiele osób czuje swoisty komfort psychiczny obcując z osobą, którą uważają, za co nie, co głupszą od siebie. Nie odzywa się w nich instynktowna, mecząca i wyniszczająca, żądza rywalizacji o to, kto jest mądrzejszy. Nie muszą nic udowadniać, pilnować się żeby nie wyjść na osła, a to męczy.
W Ameryce krążą dowcipy o „głupim Polaku”. Czy ten stereotyp jest czymś uzasadniony. Czy jako społeczeństwo sprawiamy takie wrażenie w oczach obcokrajowców?
Nie, ale problem w tym, że Polacy mają niska samoocenę, więc może to nasza wina, że tak nas postrzegają. Zresztą, to już historia. Dziś Polacy wcale nie uchodzą w Stanach za tępaków. Inna sprawa, że ktoś zewnątrz patrząc na nas może odnieść wrażenie, że coś z nami jest nie tak. Wystarczy spojrzeć na nasze wybory polityczne: jak można wybierać polityków, z których potem się szydzi i wyśmiewa, a nawet żąda ich odejścia z parlamentu. Co gorsza, tak jest po każdych wyborach. A pamięta pan Peruwiańczyka z czarną teczką? Przykładów można mnożyć.
Forrest Gump mawiał, że „głupi ten co głupio robi” po czym poznać głupca?
Właśnie po tym! Po tym, co robimy i co mówimy, a nie tym kim jesteśmy.
Dziękuję za mądrą rozmowę
Rozmawiał: Jacek Konikowski, Pracownia Mediowa
Krzysztof Sroczyński. Trener, konsultant i coach. Urodzony w Anglii, absolwent ekonomii Uniwersytetu w Londynie, a także absolwent Mastery University w USA, słynnej na świecie szkoły Anthony Robbinsa. Były dyrektor na Polskę ds. marketingu firmy Philip Morris i menedżerem w Gillette (m.in. wprowadził na rynek markę Oral B). Był także konsultantem w wiodącej na świecie firmie zajmującej się "executive search" - Russell Reynolds Associates. Następnie Senior Manager Działu Szkoleń w Neumann Management Institute, prowadził konferencje dotyczące "Call Center" oraz "Customer Care". Założyciel i prezes zarządu Instytutu Kreatywności i Rozwoju. Trener Harvard Business Review Polska. Szkoli w języku polskim i angielskim.
0 komentarze:
Prześlij komentarz