Urzędnicy chcą pieniędzy za użytkowanie dna przez statki, które nad nim pływają. Bo skoro woda jest własnością Skarbu Państwa, to wszystko, co jest pod nią również.
Zaczęło się od promu Świbno, który stał sobie w Gdańsku-Przegalino przy nabrzeżu. Prom jest Żeglugi Gdańskiej Ltd. Nabrzeże dzierżawione. Pewnego dnia, do armatora przyszła faktura. Na 2300 złotych. Ta niewielka kwota wzbudziła jednak wielkie emocje, które podgrzała kolejna faktura, tym razem na prawie 8000 złotych. Bo za cóż to przyszło płacić? Otóż Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gdańsku (RZGW), na podstawie wydanego przez siebie zarządzenia obciążył armatora za „bezcumowy postój” jego statku „na gruntach pokrytych wodami, stanowiących własność Skarbu Państwa”. Słowem, za użytkowanie dna. Dotychczas, RZGW pobierało opłaty za cumowanie do nabrzeża. Teraz, za stanie nad państwowym dnem. 50 groszy za dobę postoju metra kadłuba. Jak statek czy łódka „użytkują dno” domyśla się każdy, kto oglądał Titanica. Jednak nie o wraki chodzi, lecz jednostki pływające. A tych Żegluga Gdańska ma sporo. Każde, „użytkuje dno”, więc za każdy trzeba by zapłacić. A wtedy niewielka kwota zamieniłaby się w pokaźną, która zdaniem prezesa Żeglugi Gdańskiej pociągnęłaby jego firmę na dno. Tym razem dosłownie. Więc prezes się zaparł. Nie zapłaci. Nie tylko, dlatego że szkoda mu pieniędzy i ma dosyć kolejnych podatków. Twierdzi, że urzędnicy łamią prawo i żadne pieniądze im się nie należą.
- To samowola urzędnicza, która hamuje rozwój żeglugi śródlądowej będącej w naszym kraju w stanie agonalnym– twierdzi Jerzy Latała, Prezes Żeglugi Gdańskiej Ltd.
Czy ma rację?
Paragraf 20
Zanosi się na długotrwały spór, bo RZGW wcale nie myśli ustąpić z „opłat dennych”. Na stół kładzie paragrafy i przekonuje, że prawo jest po jego stronie. Pierwszy, to Prawo wodne, drugi, to ustawa o gospodarce nieruchomościami.
- W Prawie wodnym jest art. 20, który stanowi, że grunty pokryte wodami, stanowiące własność Skarbu Państwa, niezbędne do prowadzenia określonych przedsięwzięć, oddaje się w użytkowanie za opłatą roczną. Regulacją tego przepisu objęte jest również odpłatne oddanie w użytkowanie tych gruntów dla prowadzenia przedsięwzięć związanych z działalnością usługową służącą do innych celów, niż uprawianie rekreacji, turystyki, sportów wodnych czy amatorski połów ryb. Zdaniem RZGW postój statków Żeglugi Gdańskiej związany jest ściśle z prowadzoną przez nią działalnością, więc opłaty denne się należą. Stawki opłaty dennej wynikają z Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 18 stycznia 2006 r. w sprawie wysokości opłat rocznych za oddanie w użytkowanie gruntów pokrytych wodami – argumentuje Igor Wierzbicki, radca prawny RZGW Gdańsk. Podobne stanowisko zajmuje Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej.
Art. 20 ustawy Prawo wodne nie jest jedynym, na którym RZGW odpiera swoje stanowisko. Twierdzi bowiem, że ustawa z 21 sierpnia 1997r. o gospodarce nieruchomościami zezwala mu na nakładanie opłat za „ potrzebę korzystania z urządzeń wodnych, w stosunku, do których dyrektor regionalnego zarządu wykonuje uprawnienia właścicielskie Skarbu Państwa”. RZGW twierdzi że stanowi to podstawę do wydania zarządzenia określającego ich wysokość.
Pod warunkiem jednak, że dno to „urządzenie wodne”. Sprawdziliśmy. Art. 18 Prawa wodnego nic o tym nie mówi. Dnem z pewnością nie jest „budowla i urządzenie hydrotechniczne”. Nie przypomina ono też studni, „wylotu urządzenia kanalizacyjnego” czy choćby nawet „urządzenia służącego do szczególnego korzystania z wód”, bo dla żeglarzy co jak co ale dno szczególnie nie zachęca do pływania. Więc dlaczego mieliby za nie płacić?
Kapitan nie odpuści
Jerzy Latała odrzuca argumenty RZGW mówiąc wprost:
- Podatek denny to bezprawie bronione przez urzędników ministerialnych
Ostro. Bo też i prezes ma swoje argumenty:
- RZGW obciążyło nas opłatami na podstawie wydanego przez siebie zarządzenia, tym czasem zarządzenie nie jest źródłem prawa powszechnie obowiązującego. Nie można na jego podstawie nakładać na obywateli i firmy jakichkolwiek opłat czy podatków. To domena ustaw – przekonuje Latała.
A w ustawie Prawo wodne, w art. 92 ust 2 stoi jak byk, że Dyrektor RZGW ma uprawnienia do wydawania rozporządzeń. Słowem, nie zarządzenie a rozporządzenie.
- Zresztą, w sprawie opłat dennych nawet rozporządzenia nie mógłby wydać, bo nie ma ku temu podstaw prawnych. Ustawa przewiduje takie opłaty jedynie w przypadku gruntów przeznaczonych do oddawania w użytkowanie, a my przecież nie dzierżawimy od Państwa dna! Ustawa nic nie wspomina o opłatach za postój statków na gruntach Skarbu Państwa, które nie podlegają oddawaniu w użytkowanie jak również za bezumowne korzystanie z gruntów, które podlegają oddawaniu w użytkowanie - dowodzi Latała.
Prawnicy trzymają stronę prezesa Żeglugi Gdańskiej.
- Rzeczywiście, art. 20 Prawa wodnego stanowi na korzyść armatora. W mojej opinii nie ma podstaw prawnych do pobierania od Żeglugi Gdańskiej tzw. opłat dennych. W przeciwnym razie, każdy, nawet prywatne łódki, musiałyby płacić opłaty za pływanie nad dnem rzek i jezior co przecież sprowadza się do jakiegoś paradoksu – potwierdza adw. Barbara Ratnicka-Kiczka z Gdańska, specjalistka w prawie wodnym.
Co ciekawe, obie strony powołują się, na ten sam przepis w ustawie, interpretując go na swoją korzyść.
Sprawa zatacza już zresztą szersze kręgi, bo miesiąc temu na biurku Premiera Donalda Tuska znalazła się skarga prezesa Latały na opłaty denne. Ekspoze nie będzie, bo pismo trafiło pod rozwagę rządowych prawników.
- Niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego spośród ośmiu istniejących w naszym kraju RZGW dwa lub trzy stosują ten podatek w różnej wysokości, pozostałe stosowały go w przeszłości, potem zaniechały, znowu wznawiały. To ma być prawo? – dziwi się prezes Latała.
Tak to bywa, gdy jeden przepis można interpretować na dwa sposoby.
Prezes Żeglugi Gdańskiej nie jest jedyny, który zżyma się z problemem „opłat dennych”. Podobne pismo od gdańskiego RZGW trafiło również do Przedsiębiorstwa Budownictwa Wodnego w Tczewie. Firma została obciążona kwota 5 tys zł za cumowanie zimą jej lodołamaczy przy nabrzeżu nad Martwą Wisłą, na Wyspie Sobieszewskiej. Lodołamacze stoją tam, co roku, aby w razie konieczności szybko kruszyć lodowe zatory na Wiśle i zapobiec tym samym zalaniu Żuław. Być może wkrótce ich tam nie będzie.
Niestety, mimo naszych próśb MOŚ nie zajęło stanowiska w sprawie zasadności opłat dennych.
A gdyby tak…
zmodyfikować feralny przepis i w nowelizacji ustawy dopisać jeszcze jeden: wszystkie statki i jachty po wejściu na mieliznę podlegają opodatkowaniu podatkiem od nieruchomości albo jeszcze odważniej - samolot lecący nad ziemią musi płacić opłatę „ziemną” gdyż leci nad terenem należącym do Skarbu Państwa. To żart. Choć z drugiej strony, Warszawiak czy Poznaniak jadąc nad morze płaci za oddychanie tamtejszym powietrzem, więc może jest to zwykłe dziennikarskie „czepianie się”? Jedno jest pewne, wyobraźnia, naszych urzędników, którzy wymyślili opłaty denne jest bezdenna. I chyba nie tylko ona.
Knajpa zapłaci
Obiekty pływające, ustawione w celu prowadzenia w nich działalności gospodarczej np.: gastronomicznej lub handlowej, płacą miesięcznie 2 zł (plus Vat) za każdy metr dna, nad którym stoją. Dotyczy to na przykład, pływających ogródków piwnych przy nabrzeżu kościuszkowskim w Warszawie. 2 zł to i tak niewiele w porównaniu z tym ile płacą rybacy za postój swoich kutrów – 8,5 zł za metr „zajętego” dna.
0 komentarze:
Prześlij komentarz